Z wielkim wzruszeniem przeczytałem artykuł „Wierzyć we Lwowie” (GN nr 49). Urodziłem się i mieszkałem aż do zakończenia wojny przez 14 lat w Zimnej Wodzie. Mój pierwszy powrót w rodzinne strony po „ekspatriacji” w 1945 roku nastąpił po 21 latach, a potem byłem tam jeszcze dwukrotnie.
W sierpniu tego roku znów go odwiedziłem i szukałem domu, w którym mieści się kaplica filialna. Niestety, nie znalazłem go i nikt z mieszkańców nie potrafił mi udzielić na ten temat żadnych informacji. Takie powroty do korzeni budzą zrozumiałe refleksje o losie, jaki przypadł nam w udziale. Moja rodzina zmuszona była opuścić ojcowiznę, ziemię przodków, i wyjechać w nieznane.
Ja swój dom i własną rodzinę znalazłem w Gdańsku, gdzie działam w Towarzystwie Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich. Jednak, choć „człowiek może żyć wszędzie, ale serce zostaje tam, gdzie się urodził i wychował”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Czesław Bednarski, Gdańsk