Wielki Post AD 2008 z "Gościem" Czym właściwie jest dar chrztu? To coś jak kod genetyczny chrześcijanina, według którego w każdym ochrzczonym może rozwinąć się dojrzałe życie wiary.
Krążymy wokół tematu chrztu, wydobywając wciąż nowe oblicza tego Bożego daru. Odkryć swój chrzest, znaczy powrócić do fundamentu chrześcijańskiego życia. Pytanie o chrzest jest pytaniem o chrześcijańską tożsamość. Sakrament chrztu raz udzielony trwa w nas, bo miłość Boga i Jego dary są nieodwołalne. Ale otwarte pozostaje to, co z tym wszystkim zrobi wolny człowiek. Zapomni, zlekceważy, wyprze się? Czy odkryje i pomnoży?
W odkrywaniu chrztu pomaga nam tradycja Kościoła. Idziemy szlakiem wyznaczonym przez etapy katechumenatu – tej niezwykłej szkoły chrześcijańskiego życia dla dorosłych. Przypomnijmy. Pierwszy stopień ma miejsce wówczas, gdy człowiek zaczyna się nawracać i wyraża decyzję zostania chrześcijaninem, a Kościół przyjmuje go jako katechumena. Drugi stopień to bliższe przygotowanie do sakramentów, czas oczyszczenia i oświecenia (skrutynia, przekazanie Symbolu wiary i Modlitwy Pańskiej, obrzęd „Effeta”). Trzeci, gdy przyjmuje trzy sakramenty inicjacji, przez które staje się chrześcijaninem (chrzest, bierzmowanie i Eucharystia). Omówienie tych obrzędów zostawimy sobie na ostatni odcinek naszego cyklu. Dziś natomiast proponuję krótką syntezę, miniwykład teologii chrztu.
Ja – Samarytanka, ja – niewidomy, ja – Łazarz
Ewangelie odczytywane w III, IV i V niedzielę Wielkiego Postu są jakby kolejnymi odsłonami ukazującymi istotę chrzcielnej przemiany. Co łączy te trzy teksty z Ewangelii św. Jana? Za każdym razem Jezus spotyka człowieka dotkniętego przez jakiś rodzaj zła. To spotkanie owocuje pokonaniem zła, wyzwoleniem. Jezus ocala człowieka, który znalazł się w jakiejś niezwykle trudnej, po ludzku beznadziejnej, sytuacji. Zagubiona, uwikłana w grzech Samarytanka odzyskuje radość życia i nadzieję. Niewidomy od urodzenia odzyskuje wzrok. Łazarz leżący w grobie zostaje przywrócony do życia. Mamy tu do czynienia za spotkaniami, które prowadzą do przemiany, które stają się jakimś początkiem, otwarciem nowej perspektywy. To, co przydarzyło się Samarytance, niewidomemu i Łazarzowi, wydarza się w pewnym sensie i nam w chrzcie. Kiedy otrzymujemy chrzest, Bóg staje się wydarzeniem w naszym życiu.
To wszystko rozgrywa się w przestrzeni między Jego miłością a moją wolnością, między Jego wyborem a moją decyzją. Obrzędy katechumenatu mocno akcentują ten moment spotkania: Bóg wobec mnie i ja wobec Boga. W nabożeństwach poprzedzających chrzest dorosłych, które opisywałem w ramach naszego cyklu, pojawia się często dialog. Ze strony Boga, reprezentowanego przez Kościół, pada wezwanie, pytanie, zaproszenie („o co prosisz?”, „czy wyrzekasz się?”, „czy wierzysz?” itd.). Człowiek odpowiada („proszę o wiarę”, „wyrzekam się”, „wierzę”, „chcę”). Liturgia symbolicznie wskazuje na tę wewnętrzną „scenę”, na której rozgrywa się dramat naszego zbawienia. Chrzest jest zaproszeniem do udziału w tym dramacie, jest początkiem akcji. Finałem jest Sąd Ostateczny. Wiara żyje w tym, kto podtrzymuje rozmowę z Bogiem, kto nie unika Jego wzroku, szuka Jego obecności, kto świadomie chce żyć w odniesieniu do Niego. Wiara umiera w tym, kto schodzi z tej „sceny”, emigruje z przestrzeni między swoją wolnością a Jego obecnością, kto nie godzi się na zależność i chce wystarczać samemu sobie. Czy jednak Łazarz może o własnych siłach powstać z grobu?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Jaklewicz