Cykl: Filary wiary Lektura Pisma Świętego może rodzić wiele pytań. Ważne, by rodziła nade wszystko wiarę. Pytania o interpretację poszczególnych słów, zdań, fragmentów będą wracały zawsze. Na szczęście nie jesteśmy skazani na samotne poszukiwania.
„Zaprawdę powiadam wam: nie przeminie to pokolenie, aż się to wszystko stanie” (Mk 13,30). Na miejscu ówczesnego Żyda zinterpretowałbym te słowa w ten sposób: za mojego życia, najpóźniej za życia moich dzieci, nastąpi koniec świata. Czy obietnica Jezusa nie spełniła się?
Przytoczone zdanie pochodzi z Jezusowej mowy, w której zapowiada koniec świata i swoje powtórne przyjście. Wiele znaków jest zapowiedzią tego wydarzenia: zburzenie świątyni w Jerozolimie, wojny, trzęsienia ziemi, wielkie prześladowanie chrześcijan. Określenie „to wszystko” nawiązuje do tych wydarzeń, które mają poprzedzać powtórne przyjście Chrystusa. Kiedy św. Marek pisał Ewangelię, chrześcijanie byli już po strasznych prześladowaniach za Nerona. Jerozolima i jej świątynia zostały zburzone w roku 70. Nastroje eschatologiczne wśród chrześcijan były wtedy silne i wielu żywiło przekonanie, że koniec świata to kwestia dni czy miesięcy. Jednak na taką dosłowną, „czasową” interpretację przytoczonego zdania nie pozwalają słowa Jezusa, które kończą całą mowę eschatologiczną. Jezus wzywa do czujności i zaznacza, że „o dniu owym lub godzinie nikt nie wie, ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec. Uważajcie, czuwajcie, bo nie wiecie, kiedy czas ten nadejdzie” (13,32–33). Jezus mówi, że jest blisko, „we drzwiach” (13,29). Dla każdego człowieka drzwiami prowadzącymi do końca świata jest śmierć. Wprawdzie zespół Kombi śpiewa, że „każde pokolenie odejdzie w cień, a nasze nie”, nie wiem jednak, skąd to przekonanie. Według wszelkich znaków na niebie i na ziemi, śmierć dotyczy także naszego pokolenia, a więc jest blisko. A zatem, czuwajmy.
„Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą” (Mk 13,31). A ja myślałem, że niebo jest stanem wiecznej szczęśliwości, a więc nigdy nie przeminie.
Wytłumaczenie jest stosunkowo proste. Wyrażenie „niebo i ziemia” w języku biblijnym oznacza całość stworzonego świata. „Na początku stworzył Bóg niebo i ziemię” (Rdz 1,1) – tak rozpoczyna się Biblia. Ten stworzony wszechświat przeminie, przynajmniej w tej formie, w jakiej go znamy. Słowo „niebo” w cytowanym zdaniu nie odnosi się więc do obiecanego stanu wiecznej szczęśliwości.
W Piśmie Świętym jest wiele zdarzeń, np. kuszenie Pana Jezusa, przy których żaden z apostołów nie był obecny, a jednak je opisują.
Tak, to prawda. Co więcej, ewangeliści Marek i Łukasz nie byli apostołami i prawdopodobnie osobiście nie spotkali Jezusa. Należy też wątpić, czy apostołowie św. Mateusz i św. Jan osobiście napisali swoje Ewangelie. Bibliści uważają, że chodzi raczej o teksty napisane w kręgu ich uczniów. Ewangelie powstawały w trzech etapach: pierwszym był sam Jezus, Jego słowa i czyny, drugim – różne ustne relacje przekazywane przez uczniów, trzecim – utrwalanie ustnych tradycji na piśmie, przy czym zanim powstały Ewangelie w czterech znanych nam formach, istniały inne, skromniejsze relacje. Ewangeliści nie byli kronikarzami czy historykami. Dokonywali oni selekcji czynów i słów Jezusa, niekiedy zmieniali okoliczności czasu i miejsca. Mieli na uwadze możliwości swoich słuchaczy. Główną ich troską było, aby czytelnicy uwierzyli i przylgnęli do prawdy Ewangelii. Każdy Ewangelista ma własny styl, swoją teologię i inne od pozostałych spojrzenie na Jezusa. Czytając np. opis kuszenia Jezusa na pustyni, należy pamiętać, że nie mamy tu do czynienia z reportażem naocznego świadka. U źródeł tego opisu jest z pewnością historyczny fakt przebywania Jezusa na pustyni. Być może On sam opowiadał o swoich doświadczeniach uczniom, wspominając o kuszeniu i sposobie ich pokonania. Jednak już sami Ewangeliści nadali tej relacji konkretną literacką formę, innymi słowy, dokonali jej interpretacji zgodnie z założeniami swojego opowiadania. Czy taka biblijna wiedza zagraża wiarygodności Ewangelii? Absolutnie nie. Wierzymy, że nad całością ewangelicznego przekazu czuwa Duch Święty. Kościół uznał cztery Ewangelie za natchnione i za wyrażające wiarę Kościoła.
Czy Żydzi składają w dzisiejszych czasach Bogu ofiarę, a może tylko się modlą?
Składanie rozmaitych ofiar było ważnym elementem religii żydowskiej. Przekonujemy się o tym, czytając Pięcioksiąg Mojżesza, a zwłaszcza Księgę Kapłańską. Miejscem składania ofiary była wyłącznie świątynia w Jerozolimie. Po jej zburzeniu w roku 70 przez wojska rzymskie niemożliwe stało się sprawowanie kultu ofiarnego. Kult ten został zastąpiony kultem duchowym, na który składają się modlitwa, posłuszeństwo Torze i dobroczynność. Żydzi wierzą, że kiedy odbudują świątynię, kult ofiarny zostanie wznowiony. Jedna z modlitw żydowskich mówi: „Panie, nasz Boże, przywróć służbę ofiar w świątyni Domu Twojego!”.
ks. Tomasz Jaklewicz
Pytania można kierować listownie na adres redakcji z dopiskiem „Filary wiary” lub e-mailem na adres religia@goscniedzielny.pl
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Jaklewicz religia@goscniedzielny.pl