Siostra Milena i jej niezwykły prezent – urodzinowy tort z pszennej bułki Masz dziś urodziny?
– Siostra Milena zniknęła na chwilkę w kuchni. Po chwili wyszła, niosąc w dłoniach przedziwny tort. W zwykłą pszenną bułkę wetknęła kilka świeczek i woskową figurkę aniołka. Był piątek – dzień, w którym jej wspólnota pościła o chlebie i wodzie. Stąd ten niezwykły postny tort. Zakonnica w białym habicie była roześmiana od ucha do ucha. Widziałem ją pierwszy raz w życiu.
Zdumiałem się, gdy zaczęła śpiewać „Sto lat” i podała mi prezent. Nie przypuszczałem nawet, że niedawno wykryto u niej nowotwór i przeżyła sześć wyczerpujących chemioterapii. Nie wspomniała o tym ani słowa. Tryskała radością i pokojem. Zaraziła mnie uśmiechem.
Jak ludzie zapamiętali Martę Robin, przykutą do łóżka francuską mistyczkę żyjącą jedynie dzięki Komunii świętej? Wielu opowiada o delikatnym uśmiechu, który towarzyszył tej drobniutkiej kobiecie, przeżywającej w swym ciele cierpienia samego Chrystusa. Swym ciepłym, łagodnym głosem pocieszyła tysiące ludzi, którzy przewinęli się przez jej malutki pokoik. Ani razu nie skarżyła się na swój los.
Jak one to robiły? To prawdziwy paradoks. Pocieszają ci, którzy sami złamani są cierpieniem. „Jak bowiem obfitują w nas cierpienia Chrystusa, tak też wielkiej doznajemy przez Chrystusa pociechy”. Dwie uśmiechnięte, przezroczyste kapłanki
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Jakimowicz