Judasz nie zdradził Jezusa tylko dlatego, że połakomił się na 30 srebrników. Był wykonawcą woli Stwórcy i najbardziej zaufanym uczniem Zbawiciela.
Takie treści można wyczytać w zaprezentowanej niedawno tzw. Ewangelii Judasza, która – jak doniosły niektóre polskie pisma – „zachwieje prawdami wiary”. To informacja sensacyjna, ale nieprawdziwa.
Biblia zawsze ludzi inspirowała. Naukowców, poetów i malarzy. Dziś także dziennikarzy. W poszukiwaniu interesujących tematów sięgają do zagadnień z nią związanych. To dobrze. Źle jednak się dzieje, jeśli szukają sensacji, a nie prawdy. Źle również, jeśli opinie wybitnych specjalistów „urozmaicają” poglądami osób niemających zielonego pojęcia o historii chrześcijaństwa. Takie artykuły ukazały się niedawno w tygodniku „Wprost” oraz w „Gazecie Wyborczej”. Pretekstem do ich opublikowania było zaprezentowanie tłumaczenia nieznanej dotychczas tzw. Ewangelii Judasza. Rzetelna wiedza miesza się w nich z opiniami zupełnie absurdalnymi. Wydarzenie, ważne dla zrozumienia pierwszych wieków chrześcijaństwa, przedstawione zostało jako sensacja godząca w podstawy wiary. A tak nie jest.
Sensacja pierwsza: Kościół ukrył księgi
Zasadniczym błędem prasowych publikacji jest bardziej lub mniej wyraźne przyjęcie założenia, że Kościół oszukuje ludzi odnośnie do prawdy o Jezusie Chrystusie, ukrywając istnienie niewygodnych dla siebie ksiąg. To zarzut często wysuwany przez zwolenników spiskowej teorii dziejów Kościoła. Wynika on z niezrozumienia fundamentalnej prawdy, że, historycznie rzecz ujmując, to nie Biblia zrodziła Kościół, ale Kościół Biblię. U początków Kościoła jest nie księga, a Jezus Chrystus. To On założył Kościół, przekazując mu misję głoszenia Dobrej Nowiny. Apostołowie i ich uczniowie początkowo przekazywali ją ustnie.
Konieczność spisania Ewangelii pojawiła się dopiero wtedy, gdy zaczęło brakować naocznych świadków działalności Jezusa. Ewangelie powstały więc jako spisana tradycja o Jezusie. Tradycja Kościoła I wieku.
Jakimi kryteriami kierował się Kościół, uznając tylko niektóre pisma za wiernie przekazujące naukę Jezusa Chrystusa? Po pierwsze: ich autorem lub domniemanym autorem musiał być człowiek powszechnie szanowany – Apostoł lub jego uczeń. Po drugie: pismo nie mogło pojawić się znikąd, np. jako księga odnaleziona w cudowny sposób. Musiał za nią stać autorytet jakiegoś lokalnego Kościoła, który dane pismo przechowywał i wykorzystywał w liturgii. Po trzecie: jego treść musiała być zgodna z tym, czego nauczano w Tradycji ustnej. Stosując te kryteria, kościelne autorytety doszły do zgody co do kanoniczności tych, a nie innych pism Nowego Testamentu. Co do Ewangelii nie było zresztą większych dyskusji. Już około 200 roku przyjmowano cztery i tylko cztery Ewangelie. Znamienne, że taki sam albo bardzo podobny kanon Nowego Testamentu przyjęły wszystkie Kościoły starożytne, nawet jeśli nie zgadzały się ze sobą w kwestiach dogmatycznych. Nie narzucił tego żaden dekret. Tak zadecydował zdrowy zmysł wiary chrześcijan.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Macura