Ponad połowa Polaków wierzy w przesądy. Księża próbują z tym walczyć. Ze zmiennym szczęściem.
Dzień przed maturą córka znajomych wpadła w panikę. – Nie mam czerwonej bielizny! – lamentowała. Matka i ojciec myśleli, że dziewczyna żartuje. Przecież należy do Ruchu Światło–Życie! Okazało się, że nie żartowała. Pożyczyła czerwoną bieliznę od sąsiadki. – Dwa w jednym! - cieszyła się. – Mam coś czerwonego i coś pożyczonego. Rodzice patrzyli szczerze zdumieni. Nie wiedzieli, że ich córka, która ma duże ambicje naukowe, jest przesądna. Maturę oczywiście zdała z bardzo dobrym wynikiem. Teraz żartuje z przedmaturalnego pożyczania.
Fałszywe jak prawdziwe
Przesąd. Zabobon. Co te, często zamiennie używane słowa, oznaczają? Człowiek przesądny wierzy w magiczne, tajemnicze, nadprzyrodzone związki między zjawiskami, w fatalną moc słów. Słowa „przesąd” używa się też w szerszym znaczeniu na określenie mocno zakorzenionych fałszywych i bezzasadnych przekonań. Błędne i pozbawione uzasadnienia poglądy na różne sprawy (na przykład na rolę kobiet w społeczeństwie) oraz uprzedzenia przesądami nazywa Jan Paweł II w swych wypowiedziach.
Zdaniem o. prof. Józefa Bocheńskiego (autora książki „Sto zabobonów”), zabobonny jest nie tylko człowiek przekonany, że może coś uzyskać przez wypowiadanie tajemniczych słów albo przez kłucie igłą lalki woskowej, a więc stosujący rodzaj absurdalnej techniki. Zabobon to według niego, wierzenie, które jest w wysokim stopniu fałszywe, a mimo to uważane za na pewno prawdziwe. „Na przykład astrologia jest zabobonem w moim znaczeniu słowa, bo jest oczywiście i skrajnie fałszywa, a mimo to jest uważana za zbiór pewników” – wyjaśnia.
O. Aleksander Posacki SJ dodaje, że przesądem jest również irracjonalna wiara w naukę, gnostyczny optymizm głoszący, że nie ma rzeczy niepoznawalnych i niewyjaśnianych.
Ja zapłacę
W Polsce przesądy są bardzo mocno powiązane z ważnymi wydarzeniami w życiu człowieka. Ks. Andrzej Baszton, pracujący w miejskiej parafii, doświadczył, że dla zachowania przesądu ludzie potrafią nawet ponieść spore koszty. Siostra dziewczyny, która wkrótce będzie wychodzić za mąż, prosiła, aby godzinę przed ceremonią i godzinę po niej nie odbywał się w kościele parafialnym żaden ślub.
– Chciała zapłacić za ten czas, jak za wynajęcie sali! – opowiada wzburzony ks. Baszton.
Co ciekawe, przesądu mówiącego o tym, że pary nowożeńców nie mogą się spotkać w kościele lub jego okolicach nie ma w obszernych internetowych spisach „ślubnych przesądów”. Tylko w jednym serwisie naliczyliśmy ich szesnaście. Najdziwniejsze wydały nam się dwa: że panna młoda nie może się w czasie ceremonii w kościele obejrzeć za siebie oraz ten, że przewagę w małżeństwie będzie miała ta strona, która w chwili związania rąk stułą będzie miała dłoń na górze.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Ks. Artur Stopka