Juan de Valdés Leal, „Ecce Homo” olejna płótnie, ok. 1657-59, kolekcja prywatna
Po biczowaniu i koronowaniu cierniem Piłat wyprowadził Jezusa przed swój pałac. Myślał, że widok cierpiącego i wyszydzonego więźnia wzbudzi litość i spowoduje, że zgromadzeni przestaną domagać się ukrzyżowania. Ecce Homo (Oto Człowiek) – powiedział do tłumu, pokazując Zbawiciela. Kapłani żydowscy i ich zwolennicy byli jednak nieugięci. „Ukrzyżuj Go” (J 19,5–6) – było ich odpowiedzią. Scenę tę przedstawia Ewangelia według św. Jana.
Chrystus z koroną cierniową na głowie i płaszczem narzuconym na plecy był często przedstawiany na obrazach sam, bez Piłata i tłumów, czasem nawet z zupełnie neutralnym tłem. Tak też pokazuje Zbawiciela Juan de Valdés Leal. Pominięcie biblijnego kontekstu ma skłonić nas do refleksji, że Chrystus stoi nie przed tymi, którzy dwa tysiące lat temu chcieli Go zabić, ale przed nami, tu i teraz. Cierpi z powodu naszych grzechów, które ranią jak ciernie. Po twarzy i torsie Jezusa spływają strużki krwi. To my stajemy się prześladowcami Zbawiciela. On jednak nie patrzy na nas z wyrzutem. Jest spokojny, a na Jego twarzy malują się – oprócz cierpienia – dobroć i łagodność.
Ecce Homo to jednak nie tylko ukazanie cierpienia, które Jezus przyjął na siebie za nasze grzechy. To także ukazanie Go jako króla. Na Jego głowie jest przecież korona, choć z cierni, w ręce znajduje się berło, choć z trzciny, a z ramion spływa purpurowy płaszcz, choć nałożony na obnażone ciało. To nawiązanie do wcześniejszej rozmowy Jezusa z Piłatem. Rzymski namiestnik zapytał Chrystusa: „Czy Ty jesteś Królem Żydowskim?” (J 18,33). „Królestwo moje nie jest z tego świata” (J 18,36) – usłyszał w odpowiedzi.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Leszek Śliwa