Alessandro di Mariano Filipepi, zwany Sandro Botticelli, „Madonna z Dzieciątkiem i św. Janem Chrzcicielem”,tempera na płótnie, 1490–1495, Pałac Pitti, Florencja
Mały Jezus bawiący się ze swym rówieśnikiem, zaledwie o pół roku starszym św. Janem Chrzcicielem, pod czujnym okiem Maryi, to jeden z najpopularniejszych motywów renesansowego malarstwa. Niewinna, beztroska zabawa chłopców była dla artystów pretekstem, by dyskretnie pokazać misję, dla której Chrystus przyszedł na świat. Wszak Jan Chrzciciel był tym prorokiem, który rozpoznał w Jezusie Mesjasza. Na ogół na tych obrazach trzyma więc mały krzyżyk, zapowiadający mękę Zbawiciela, i okazuje Jezusowi szacunek.
Sandro Botticelli poszedł o krok dalej. Na jego obrazie „Madonna z Dzieciątkiem i św. Janem Chrzcicielem” nie ma ani beztroskiej, dziecięcej zabawy, ani pogodnie uśmiechniętej Matki Bożej, ani delikatnych aluzji. Jezus i Jan są namalowani jako dzieci, ale ułożenie postaci przypomina raczej zdjęcie z krzyża. Jan Chrzciciel pomaga Maryi ułożyć na ziemi śpiącego Jezusa. Wbity w ziemię krzyżyk sprawia jednak, że z łatwością możemy odczytać prawdziwą wymowę sceny.
Twarze wszystkich przedstawionych osób są pełne melancholijnego smutku. Szczególnie uderzające jest podobieństwo twarzy Jezusa i Maryi. Głowa Matki Bożej jest zresztą ułożona niemal identycznie jak głowa Syna. Artysta nawiązuje w ten sposób do nowych wówczas koncepcji teologicznych, mówiących o współuczestnictwie Matki Bożej w cierpieniu Jezusa.
Przedstawiony w tle krzak dzikiej róży jest symbolem o podobnej wymowie. Te piękne kwiaty z kolcami przypominają o chwalebnym, lecz naznaczonym męczeństwem Syna życiu Maryi.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Leszek Śliwa