Konkurs im. Pawła Migasa na reportaż społeczno-religijny, zorganizowany przez naszą redakcję, rozstrzygnięty. Dziś prezentujemy sylwetki zwycięzców, którzy zajęli dwa równorzędne drugie miejsca, cztery równorzędne trzecie miejsca, oraz laureatkę nagrody specjalnej Rodziców Pawła Migasa.
Po polsku po dwóch latach
Kinga Figat, startując w „gościowym” konkursie, napisała pierwszy od dwóch lat tekst po polsku. Dlatego że studiuje germanistykę w Katedrze Literatury i Kultury Niemiec, Austrii i Szwajcarii w Łodzi, i pisze tylko po niemiecku. To właśnie niemiecki skłonił ją do wyboru tematu reportażu. Jego bohaterkę – panią Annelise – spotkała w domu seniora właśnie w Niemczech, gdzie pojechała podszkolić język. – Chciałam opowiedzieć o niej innym – mówi. – Ujęła mnie radością, optymizmem. W tym domu wszyscy czekali na śmierć, a ona na każdy kolejny dzień i na mnie też. W dzieciństwie Kinga była związana ze swoją babcią Anią, która mieszkała z nimi w Jasionnej. – Przeżyłam z nią jej starość, chorobę, śmierć – wyznaje. Jej miejsce na ziemi to właśnie Jasionna, wioska pod Bolimowem, niedaleko Łowicza.
Uważa, że tam jest wszystko co najlepsze – dużo drzew, rzeka, dobrzy sąsiedzi i oczywiście rodzice Elżbieta i Józef. – To oni pokazali mi, że najważniejszy jest Pan Bóg – mówi. – Najbardziej potrzebuję miłości, On mi ją daje. Tata, kolejarz, nauczył ją wytrwałości w pracy, mama – zaufania Bogu. Ma też siostrę Monikę, która dziś nosi imię Wiktoria. Wstąpiła do zakonu sióstr bernardynek i miesiąc temu złożyła śluby wieczyste. – Dopiero wtedy uświadomiliśmy sobie, ze dosłownie bierze ślub z Panem Jezusem – opowiada. – On był jej prawdziwym Panem Młodym. Kinga zamierza opisać to niezwykłe przeżycie. Lubi reportaże, bo pokazują innych. Wraca do Kapuścińskiego, Libery i wierszy Stachury. Działa w duszpasterstwie „Piątka” przy łódzkiej katedrze. Organizują dyskoteki i spotkania modlitewne. Zawsze też może liczyć na swoje przyjaciółki: Marlenę, z którą mieszka w bursie, i koleżanki z liceum – Asię, teraz studiującą w Lublinie, i Dobrusię, uczącą się w Warszawie. – Razem cieszyłyśmy się, że zwyciężył mój reportaż – mówi z uśmiechem.
Na granicy ciszy
Agnieszce Huf zwycięstwo w naszym konkursie zbiegło się z obroną licencjatu na pedagogice niesłyszących w Kolegium Nauczycielskim w Gliwicach. Z niesłyszącymi i słabo słyszącymi zetknęła się w parafii św. Antoniego, w swoim rodzinnym Rybniku, poprzez pracującego tam duszpasterza głuchych. To on nauczył ją języka migowego. Dlatego później wybrała takie studia, a teraz temat konkursowego reportażu, który nosi intrygujący tytuł Między ciszą a dźwiękiem. Materiały do niego zbierała w czasie spotkań wirtualnych, bo lubi długie godziny spędzać przy komputerze, to jej hobby. – Z tematem ludzi żyjących na granicy ciszy i dźwięków spotykam się dopiero od półtora roku, ich problemy są mało znane, dlatego postanowiłam pokazać je innym – mówi. Jest jedynaczką, ale od sześciu lat ma „młodsze siostry”. Zajmuje się ośmioosobową grupką Dzieci Maryi w swojej parafii.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Gruszka-Zych, zdjęcia Marek Piekara/archiwum domowe