O tym, dlaczego Jan Paweł II nie zostanie od razu ogłoszony świętym i kto będzie mógł go oficjalnie czcić, z ks. Sławomirem Oderem rozmawia
Beata Zajączkowska: Skończył się proces beatyfikacyjny. Czyli teraz postulator będzie mógł odpocząć…
Ks. Sławomir Oder: – Moja misja jako postulatora wpisała się w normalny kontekst pracy zawodowej. Od prawie 10 lat prowadzę trybunał apelacyjny diecezji rzymskiej. Tych pięć lat nie stanowiło przerwy w moich obowiązkach, zadania postulatora się na nie tylko nałożyły. Nie mogę więc nawet powiedzieć, że wracam do normalnego zawodowego życia. Po prostu w pewnym momencie zdam sobie sprawę, że proces jest faktem historycznym. A dalej będę robił to, co robię…
No to może Ksiądz dalej będzie miał ten drugi etat i poprowadzi proces kanonizacyjny Jana Pawła II?
– Postulatorem procesu kanonizacyjnego nie zostaje się automatycznie, tylko dlatego, że prowadziło się proces beatyfikacyjny.
Ale chciałby Ksiądz?
– Trudno mówić o chceniu. Z całą pewnością tych pięć lat było wspaniałym doświadczeniem, czymś, co mnie bardzo ubogaciło. Nie była to jednak łatwa misja. W moim życiu kapłańskim nigdy nie miałem takiej sytuacji, żeby coś chcieć. Po prostu przyjmowałem to, co Pan Bóg stawiał przede mną, i podejmowałem, starając się robić to jak najlepiej. Tak jest i w tym wypadku.
Nie za długo czekaliśmy na zakończenie procesu?
– Myślę, że nie było to zbyt długo, jak na standardy Kościoła. Benedykt XVI powtarzał nam: robić szybko, ale robić jak najbardziej dokładnie i poprawnie.
Wiele razy pojawiały się doniesienia o spowolnieniu w procesie. Mówiono też, że gdyby badano inny przypadek niż uzdrowienie francuskiej zakonnicy z parkinsona, które teraz właśnie Kościół uznał, proces skończyłby się szybciej…
– Nie można mówić o spowolnieniu procesu. To nasze oczekiwania były takie, że wszystko powinno być gotowe na wczoraj. Przypadek, który został potwierdzony autorytetem Kościoła, z całą pewnością był przedmiotem wstępnej analizy, konfrontacji i konsultacji z ekspertami. Nie został on podjęty w sposób awanturniczy czy przygodowy. Czy można było wybrać inny przypadek? Pewnie tak, ponieważ wśród zgłoszonych do biura postulacji łask nie brakuje takich, które przynajmniej mają aparycję domniemanego cudu. Potwierdzone przez kilkunastu lekarzy cudowne uzdrowienie s. Marie Simon Pierre wydaje mi się bardzo pięknym przypadkiem, odpowiadającym zarówno życiu, jak i nauczaniu Jana Pawła II. A że był to parkinson, ma to wymiar symboliczny.
Czy równocześnie były badane inne przypadki?
– Kilka zostało poddanych wstępnej konsultacji z ekspertami po to, by mogłyby być ewentualną alternatywą dla przypadku, który ostatecznie został uznany.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Beata Zajączkowska