To słowo wracało jak bumerang. Jedni mówili: „Czułam się po niej jak nowo narodzona”, inni: „Cały bagaż spadł mipo latach z pleców”. Czym jest spowiedź generalna?
Spowiedź generalna zwana jest potocznie spowiedzią z całego życia. To rodzaj duchowego remanentu. Nie ma ona większej rangi czy mocy niż inne, „zwyczajne” spowiedzi i nie można jej traktować jako wzmocnienia czy poprawki do poprzednich sakramentów pojednania. To nie jakieś dodatkowe „koło ratunkowe”, rzucone na wypadek, gdyby Pan Jezus „zapomniał” przypadkiem wybaczyć nam grzechy w czasie poprzednich spowiedzi. Takie traktowanie spowiedzi generalnej jest aktem wątpienia w Boże miłosierdzie.
Zazwyczaj spowiedź generalna towarzyszy wielkim duchowym zawirowaniom i gwałtownym nawróceniom. Często decydują się na nią pacjenci, którzy czekają na poważną operację, narzeczeni przed zawarciem sakramentu małżeństwa, czy klerycy tuż przed święceniami. Rekolekcjoniści często proponują, by do takiej spowiedzi przystąpić w czasie misji parafialnych. Zresztą nawet spowiedź, do której przystępujemy po latach, jest też w pewnym sensie spowiedzią generalną. – Ks. Mirosław Nowosielski zapytał mnie: „Czy chcesz się wyspowiadać?” – wspomina warszawski anarchista Grzegorz „Dziki” Wacław: – Myślę: „Raz kozie śmierć”. Poszedłem na górę. Mówię: „Proszę księdza, nie byłem ponad dziesięć lat u spowiedzi i nie wiem, co mam mówić”. On na to: „Nie przejmuj się, ja ci pomogę!” (śmiech). Zaczęliśmy. Myślałem, że siedziałem tam pół godziny, góra czterdzieści minut. Kiedyś później pojechałem na rekolekcje, które on prowadził, i dawałem tam świadectwo. Opowiadałem o tej spowiedzi i mówię: „Siedziałem tam chyba czterdzieści minut”. A on na to: „Ile??? Ta spowiedź trwała trzy godziny!”.
Bez ciebie zdechłbym jak świnia
Często na spowiedź generalną decydują się ludzie zdający sobie sprawę z tego, że przeżywają ostatnie chwile życia. Jedną z najbardziej poruszających historii związanych ze spowiedzią generalną jest sakrament pojednania, do którego przystąpił umierający Fryderyk Chopin. Targany wątpliwościami, odmawiający przez wiele dni spowiedzi kompozytor w końcu okazał skruchę i wyznał grzechy swemu przyjacielowi ks. Aleksandrowi Jełowickiemu. Była to długa spowiedź generalna. Jej owoc zadziwił całe otoczenie kompozytora. Markotny i drażliwy Fryderyk promieniał radością. Świadkowie byli poruszeni „stylem” jego umierania. Opowiadali nawet , że odszedł jak święty. „Podałem Chopinowi Pana Jezusa ukrzyżowanego, składając go w milczeniu na jego dwie ręce – wspominał ks. Jełowicki. – I z obu oczu trysnęły mu łzy. – Czy wierzysz? – zapytałem. Odpowiedział: – Wierzę. – Jak cię matka nauczyła? Odpowiedział: – Jak mię nauczyła matka. Wpatrując się w Pana Jezusa ukrzyżowanego, w potoku łez swoich odbył spowiedź świętą”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Jakimowicz