Mit 1: Galileusz został spalony na stosie przez inkwizycję.
Wierzy w to połowa Polaków, którzy twierdzą, że „znają temat” – wynika z ankiety TNS OBOP. Więcej, o tym, że znają sprawę Galileusza, najczęściej byli przekonani Polacy z wyższym wykształceniem. Galileusz miał nosa. Po wielu latach okazało się, że miał rację, stawiając na teorię kopernikańską. Stając jednak 22 czerwca 1633 roku w białej koszuli przed trybunałem w sali dominikańskiego klasztoru Santa Maria Sopra Minerva, zabrakło mu jednego. Argumentów.
Uczony zaprezentował zaledwie jeden argument dla poparcia swej teorii głoszącej, że Ziemia krąży dookoła Słońca. Twierdził, że przypływy i odpływy morza spowodowane są poruszeniem wód powstającym w wyniku ruchu Ziemi. Była to ryzykowna teza. Jego „koledzy po fachu” potrafili udowodnić, że spowodowane są one przyciąganiem Księżyca. Galileusz popełnił też inny poważny błąd. Gdy w 1618 roku na niebie ukazała się kometa, ogłosił, że chodziło jedynie o zjawisko optyczne i zaciekle walczył z jezuickimi astronomami z rzymskiego obserwatorium, którzy w komecie widzieli (prawidłowo) rzeczywiście ciało niebieskie.
Czy przypłacił swe nauczanie życiem? Skądże znowu! Nie spędził ani jednego dnia w więzieniu. Nie był też, jak sądzi wielu, torturowany. W czasie rzymskiego procesu mieszkał (na koszt Stolicy Apostolskiej) w pięciopokojowym mieszkaniu, z widokiem na piękne Ogrody Watykańskie. Po wyroku został umieszczony w wytwornej willi Medyceuszów w Pincio. Stamtąd przeniósł się jako gość do pałacu arcybiskupiego w Sienie, do jednego z dostojników kościelnych. Trybunał skazał też uczonego na cotygodniowe odmawianie siedmiu psalmów pokutnych przez trzy lata, co zresztą Galileusz z chęcią podjął.
Przez cały okres od wyroku do naturalnej śmierci kontynuował swą pracę naukową, odkrył librację Księżyca, zbudował pierwszy zegar wahadłowy. Zmarł 8 stycznia 1642 roku, po 78 latach życia. Działacze nowej lewicy chcieliby zapewne wcisnąć w jego usta okrzyk: „Zdrada!”, „Wolność!”, albo inne barwne rewolucyjne hasło. Zdziwiliby się, czytając wspomnienia córki Galileusza (zakonnicy zresztą), która zapamiętała ostatnie słowo ojca. Brzmiało ono: „Jezus!”.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Jakimowicz