Jest drogo, będzie jeszcze drożej. I mimo bogacenia się części społeczeństwa, nie wszyscy nadążają za cenowym skokiem.
Regularni klienci sklepów spożywczych czują to wyraźnie: z tygodnia na tydzień wracają z zakupów z większym rachunkiem. Przy zakupie tego samego mleka, sera, chleba. Na przykład w Rzeszowie, jeszcze we wrześniu kilogram żółtego sera średniej klasy kosztował 16 zł. Miesiąc później za ten sam ser trzeba było zapłacić blisko 20 zł, a w listopadzie aż 23 zł. Czyli o prawie 44 proc. więcej! W jednym z katowickich sklepów osiedlowych duży chleb w październiku kosztował 3,50 zł, a w połowie listopada już 4,30. A kostka dobrego masła – w październiku 3,70, teraz 4,40.
Na pytanie o przyczyny ostatnich podwyżek nie ma jednej, krótkiej odpowiedzi. Nie można wszystkiego zrzucić na rząd – odchodzący lub przychodzący (w zależności od sympatii politycznych), na producentów lub klęski żywiołowe.
Smok jest głodny
Z pewnością susze i powodzie w kilku częściach świata oraz majowe przymrozki w Polsce przyczyniły się do tegorocznych podwyżek. To drugie dotyczy głównie owoców, zwłaszcza jabłek i śliwek, co widać w statystykach (patrz wykres). Natomiast produkty zbożowe są droższe, bo klęski żywiołowe przyniosły niską podaż w krajach nią dotkniętych. – Spowodowało to zwiększenie zapotrzebowania na polskie zboże – potwierdza Jakub Lutyk z Ministerstwa Finansów. – Podobna sytuacja dotyczy rynku produktów mleczarskich, na którym występuje zwiększony popyt światowy – dodaje.
Jednym z największych odbiorców naszych produktów są Chiny. Eksport na ten niezwykle chłonny rynek wpływa bezpośrednio na wzrost cen w Polsce. Z kolei Rosjanie, paradoksalnie, przyczynili się do zatrzymania naszych cen mięsa, wprowadzając embargo na polskie produkty mięsne. To prosty mechanizm. Jeśli czegoś nie można sprzedać na zewnątrz, tylko u siebie, ceny zawsze są niższe. Duży popyt i eksport do innych krajów zawsze oznacza podniesienie cen wewnętrznych. Nie można, oczywiście, wyciągać z tego mylnego wniosku, że powinniśmy być wdzięczni Rosjanom za blokadę polskiego mięsa. Zatrzymanie eksportu na dłuższą metę ma więcej negatywnych konsekwencji w gospodarce krajowej: producenci mniej zarabiają, nie podwyższają płac lub są zmuszeni do redukcji liczby pracowników, co w prostej linii prowadzi do zwiększenia się bezrobocia itd.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jacek Dziedzina