Co roku rozwodzi się prawie 70 tysięcy polskich par. Czy muszą być traktowane w Kościele jak czarne owce?
Rozwód. Słowo, które kilkadziesiąt lat temu wypowiadało się po cichu, dziś łatwo przechodzi nam przez usta. W 1990 roku sądy polskie orzekły aż 42,5 tysiąca rozwodów. Czternaście lat później już prawie 70 tysięcy. Prawie 28 tysięcy więcej. To pusta, sucha liczba, za nią jednak kryje się często ogromna tragedia: kłótnie, awantury, płacz tysięcy dzieci rozdartych między matką a ojcem.
Od kilkunastu lat gwałtownie rośnie liczba wniosków o przeprowadzenie spraw rozwodowych lub orzekających separację. W ciągu dwóch ostatnich lat w sprawach o rozwód nastąpił wzrost o 123 proc., zaś w sprawach o separację aż czterokrotny.
Polska wciąż poszczycić się może niskimi statystykami rozwodów, bo w Unii Europejskiej jeden rozwód przypada na dwa śluby, a jedna trzecia narodzin ma miejsce poza małżeństwem.
Najczęstszym powodem rozwodów jest „niezgodność charakterów”. Z tego powodu rozwodzi się aż 30 proc. par. To jednak niesłychanie pojemne kryterium. Innymi częstymi powodami są niewierność małżeńska (26 proc.) i alkoholizm (25 proc.).
Polacy nie podejmują decyzji o rozwodzie lekkomyślnie. W społeczeństwie, w którym większość młodzieży zapytana o cele życiowe wciąż na pierwszym miejscu stawia udaną rodzinę, rozwód jest ostatecznością i porażką.
80 proc. pozamałżeńskiego seksu
Rozwodów przybywa, ponieważ narasta kryzys rodziny. To zdanie jest tak oczywiste, że ociera się o banał. A jednak. Kultura, która dociera do nas 24 godziny na dobę, jest na wskroś pogańska.
– Młody człowiek, mający ponad dziesięć lat, oglądając w ciągu roku programy telewizyjne, widzi ponad dziewięć tysięcy scen sugerujących współżycie seksualne, zawierających komentarze lub aluzje seksualne – alarmuje Josh McDowell, który w grudniu spotka się z Polakami w katowickim Spodku. – Wśród tych scen ponad siedem tysięcy, czyli około 80 proc., przedstawia seks poza małżeństwem.
– Współczesna kultura nastawiona na jednostkę nie uczy, jak tworzyć udane związki małżeńskie – uważa socjolog Dagmara Jaszewska. – W szkole uczymy się, jak być najlepszym, by konkurować na rynku pracy, nie uczymy się zaś, jak wybaczać, ustępować, ponosić ofiary dla tworzenia wspólnego „my”. Bez tego zaś małżeństwo nie może istnieć. Rodzina musi dziś iść pod prąd współczesnego świata.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Jakimowicz