– Problemy? Państwo zwaliło nam na głowy zadania, na które nie przekazało nam dość środków finansowych. My jesteśmy logistycznie dobrze przygotowani do wykonania tych zadań, ale brakuje nam pieniędzy.
Niedoszacowana jest na przykład subwencja oświatowa. W zasadzie musielibyśmy na okrągło sądzić się z budżetem państwa. Powiaty są też w najgorszej sytuacji, jeśli chodzi o „wkład własny” do projektów unijnych. A to dlatego, że mamy najmniej własnych dochodów.
Przejęliśmy bez porównania mniej mienia komunalnego niż gminy. Liczę jednak na to, że ten rząd zmieni zasady ubiegania się o dotacje z Unii. Kiedy wkładu własnego będzie tylko 15 procent, to poprawi naszą sytuację.
Mimo to wprowadzenie powiatów było w Polsce konieczne. Podam przykład z naszego podwórka: z początku nasz powiat był większy, ale doszło do podziału na powiat bieszczadzki i leski. Z jednej strony można żałować, bo więcej kosztuje administracja. Ale okazało się też, że przybliżenie władzy samorządowej do ludzi wyzwoliło w nich ogromną inwencję.
Dzięki niej zdobyliśmy z Unii znacznie więcej pieniędzy, niż moglibyśmy dostać jako jeden wielki powiat. Tam odprawiano by nas słowami: „wy już przecież wystarczająco dużo dostaliście”. Tymczasem teraz udało nam się pozyskać aż 11 mln złotych, przy budżecie powiatu w wysokości 17 mln złotych.
Przeznaczamy te pieniądze głównie na drogi powiatowe. Ludzie zobaczyli, że nie muszą iść po pieniądze do województw, że wiele potrafią załatwić dzięki swojej własnej inicjatywie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
mówi Ewa Sudoł, starosta bieszczadzki