Za przejście z islamu na chrześcijaństwo – kara śmierci. Za posiadanie Biblii lub różańca – kara chłosty. Zagrożeniem dla chrześcijan w świecie muzułmańskim są nie tylko terroryści.
Coroczne raporty organizacji praw człowieka donoszą regularnie o represjach, jakie dotykają ludność chrześcijańską w krajach muzułmańskich. Każdego roku z powodu prześladowań ginie tam kilkadziesiąt tysięcy chrześcijan. „To straszne, ale winni są terroryści, a nie zwykli muzułmanie. Terroryzm to margines świata islamu. Nie wolno utożsamiać zbrodniarzy podkładających bomby ze zwykłymi ludźmi” – komentuje się często w Europie.
Oczywiście, terroryści to margines. Niestety, problem jednak tkwi głębiej. Po pierwsze bardzo wielu chrześcijan ginie w wyniku zamieszek lub samosądów. Mordercami są wtedy często tzw. zwykli ludzie. Po drugie zdarza się, że chrześcijanie za wyznawanie swej wiary są skazywani na śmierć, chłostę lub więzienie przez sądy, w majestacie prawa. Wtedy prześladowcami stają się ludzie szanowani, wykształceni, pełniący ważne funkcje w swych państwach. I wreszcie po trzecie codziennością w krajach islamu jest traktowanie chrześcijan jak obywateli drugiej kategorii, którzy muszą ukrywać swe wyznanie lub mają kłopoty ze znalezieniem pracy. Za to także trudno obarczać winą terrorystów.
Śmierć znaleźć łatwo
Sześć lat temu w El-Kasheh w Egipcie sprzedawca wyznania koptyjskiego, czyli egipskiej odmiany chrześcijaństwa, odmówił muzułmaninowi sprzedaży na kredyt. Zażądał zapłaty. To wystarczyło, by wzniecić rozruchy. Nienawiść zwróciła się przeciwko wszystkim współwyznawcom sprzedawcy. Zginęło 21 osób. Takie informacje są w krajach islamu codziennością. Wystarczy mała iskra, by nastąpił wybuch.
– Tam, gdzie Kościoły chrześcijańskie są dość silne, jak w Libanie, Egipcie czy Syrii, można zauważyć wśród muzułmanów pewną niechęć do nich – wyjaśnia Stanisław Guliński, arabista, turkolog, znawca świata muzułmańskiego. – Wśród chrześcijan jest nieproporcjonalnie dużo osób wykształconych, inżynierów, lekarzy, jest też sporo ludzi dość zamożnych. To rodzi zawiść. Trochę kojarzy mi się to z nastawieniem do Żydów w Polsce przed II wojną światową. Wystarczy więc, że w jakiejś wiosce wydarzy się coś złego, pierwsze podejrzenie miejscowych muzułmanów pada na chrześcijan.
Sprawców zbrodni w El- -Kasheh ukarano, ale mniej spektakularne wydarzenia, o których nie pisze prasa światowa, na ogół pozostają bezkarne. To skłania wielu chrześcijan do ukrywania się.
– Niedawno wróciłem z Turcji. To kraj uważany za bardzo tolerancyjny. Odniosłem jednak wrażenie, że tam łatwiej być ateistą niż chrześcijaninem. Kościoły są często otoczone murami z drutem kolczastym, pilnowane przez policjantów. Pewna kobieta zwierzyła mi się, że ukrywa swą wiarę przed mieszkańcami wioski, w której mieszka. Boi się odrzucenia. Wskazała mi inną wioskę, w której podobno istnieje cała grupa „tajnych” chrześcijan. Chciałem z nimi porozmawiać. Poszedłem tam, zawiesiłem krzyżyk na szyi, zagadywałem. Nie ujawnili się. Może mi nie ufali? – zastanawia się katowiczanin, Jarosław Syrkiewicz.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Leszek Śliwa