Córki zabitych na kopalni Wujek podpisały apel o narodowe pojednanie. – To nie znaczy, że ja już biegnę z transparentem, że wszystkim zabójcom przebaczam, i że przed nimi klękam. Ale chcę rozmawiać – mówi Agnieszka Gzik-Pawlak, córka zastrzelonego w czwartym dniu stanu wojennego Ryszarda Gzika.
Apel o pojednanie podpisali też górnicy, których za tamten protest przeciwko stanowi wojennemu władze wtrąciły do więzienia. A także księża związani z kopalnią. Wbrew informacjom wielu mediów, w tym długim tekście sprawie zabójców poświęcone są tylko pojedyncze zdania: „Krzywdzicieli – prosimy o uznanie swoich win i zadośćuczynienie! Pokrzywdzonych – prosimy o przebaczenie doznanych krzywd”.
Agnieszka chce rozmawiać
Zomowcy, którzy w 1981 roku osobiście zabijali górników na kopalni „Wujek”, ten apel zlekceważyli. Podobnie ich ówczesny przełożony, generał Czesław Kiszczak. Odpowiedział jednak generał Wojciech Jaruzelski. Apel jest zatytułowany: „Do Rodaków, Ludzi dobrej woli”. – Każdy musi sobie sam odpowiedzieć, czy jest człowiekiem dobrej woli – mówi Agnieszka Gzik-Pawlak. – Jeśli nie, to ten list wcale nie jest do niego... Prawdę mówiąc, ja w ogóle się nie spodziewałam odzewu z tamtej strony. Doceniam, że generał się odezwał – mówi.
Dwoje z podpisanych pod apelem spotkało się nawet z generałem Jaruzelskim w programie „Co z tą Polską” Tomasza Lisa. Jaruzelski mówił tam, że mu przykro z powodu tragedii górników, ale że to był epizod i koszt potrzebnego krajowi stanu wojennego. Dlaczego więc wtrącano do więzień uczciwych ludzi i krzywdzono rodziny zabitych? Generał uparcie odpowiadał, że o niczym nie wiedział. – A jeśli generał kłamie? – pyta dziennikarz „Gościa”. Pani Agnieszka na moment się zamyśla. – Nie mogę tego sprawdzić. To generał wie i Pan Bóg wie – mówi. – Ja wiem tylko, że warto się spotkać i przedstawić generałowi moje stanowisko.
Zatrzymali ZOMO
Na pomysł napisania tego apelu wpadł w czasie pogrzebu Jana Pawła Wielkiego Jerzy Wartak. Pan Jerzy jest emerytowanym górnikiem kopalni „Wujek”. Nosi długą czarno-siwą brodę, której dorobił się w więzieniu. Tamtą środę, 16 grudnia 1981 roku, Wartak pamięta doskonale. Zwarte szeregi zomowców wynurzały się z kłębów dymu ze świec i petard. Na twarzach funkcjonariuszy maski gazowe, w rękach kołysały się tarcze i pałki. Drogę zastępowali im jednak oni – górnicy, w tak samo zwartych szeregach. Na zomowców leciały kamienie i ciężkie śruby. ZOMO odrzucało część śrub, w końcu jednak cofało się. Powtarzało się to parę razy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Przemysław Kucharczak