Za dużo kwiatków w wiązance

Wyprawa do Starych Kiejkut pod Szczytnem od początku nie należała do łatwych. Najpierw sołtys dał do zrozumienia, że nie życzy sobie dziennikarzy we wsi, później zatrzymało nas wojsko.

W Starych Kiejkutach od strony Szczytna szkolą się agenci polskiego wywiadu. Jest las, głębokie jezioro, wzniesienie. To tutaj mieli być przetrzymywani i torturowani terroryści, o czym w grudniu 2005 r. poinformował dziennik „Washington Post”. W wiosce, oprócz wywiadu, jest jeszcze ośrodek wypoczynkowy dla policjantów. Mimo takiej obstawy, mieszkańcy wcale nie czują się bezpiecznie.

Pierwsze lęki Henryka
Ile kilometrów może przejść krowa? Tyle, ile jest z Pułtuska do Chorzel, czyli jakieś 70. Po tym dystansie krasula stanęła na granicy życia i śmierci. Przystanęli także gospodarz i jego żona; patrzyli przerażonymi oczami, to na siebie, to na zasapane bydlę i jeszcze na trójkę dzieci na wozie, które mleka potrzebowały bardziej niż chleba. Tam, w Chorzelach, chłopska rodzina przeżywała najdłuższe chwile, a serca drżały o żywot krowy żywicielki. Pewnie drżał i mały Henryk. Zastygłe w skupieniu twarze i modlitwa na ustach postawiły w końcu krasulę na nogi. Kilka dni później krowa wjechała na wozie do Starych Kiejkut pod Szczytnem. Muchowscy mogli myśleć o powiększeniu rodziny, mieli żywicielkę oraz pruską chałupę. Był rok 1946. Henryk miał 5 lat. Dzisiaj ma 69 i pustą oborę.

Regina terrorystę widziała
Żona Henryka, sterana ciężką pracą na roli, w kuchni pekluje boczek w wielkim garze. Mieszkają w pruskiej chałupie, zaraz przy Jeziorze Starokiejkuckim, które łączy się rzeczką z jeziorem Wałpusz. Regina żałuje, że to boczek ze sklepu, a nie z własnej świni, ale i tak będzie lepszy, gdy sama go przyprawi. Staruszkowie wspominają z rozrzewnieniem, ile to krów na łąki wyganiali i ile prosiąt w chlewie rosło. To były te czasy, kiedy przy żniwach pomagali żołnierze z miejscowej jednostki, a teren wojskowy nie był naszpikowany kamerami i Bóg wie, czym jeszcze. I nikt nie mówił, że Stare Kiejkuty są jak Guantanamo. Od grudnia 2005 r. wieś terroryzowana jest przez najazdy ekip telewizyjnych. Pytają mieszkańców, czy nie widzieli terrorysty. Regina od boczku widziała. Według jej zeznań, ma pomarańczowe zęby, bystre oczy, długie wąsy, przyczajone uszy. Nieraz namierzyła go za stodołą, gdzie wypływał cichaczem z mętnej wody. Kiedyś stała pół dnia, wzięta litością do płaczącej wierzby, żeby ją ocalić od pomarańczowych zębów.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Marcin Wójcik