Państwo polskie nigdy nie zdoła zadośćuczynić Kościołowi za prześladowania w okresie PRL. Nigdy nie zwróci wszystkich zrabowanych dóbr, nie mówiąc o odszkodowaniach za morderstwa księży czy uniemożliwienie działalności wielu zakonów.
W ostrej krytyce Kościoła katolickiego zwraca uwagę aktywność polityków SLD, szczególnie w kwestiach dotyczących zwrotu podmiotom kościelnym dóbr zrabowanych w okresie PRL. Tymczasem jeśli weźmiemy pod uwagę skalę zbrodni dokonanych przez komunistyczne władze wobec Kościoła, politycy SLD są ostatnimi, którzy w tej sprawie powinni się wypowiadać. SLD jest bowiem bezpośrednim spadkobiercą ideowym i prawnym PZPR, która za te zbrodnie odpowiada. Nigdy się od PRL-owskich korzeni nie odcięła, wprost przeciwnie, konsekwentnie broni ludzi odpowiedzialnych za niegodziwości tego okresu.
Poseł SLD Sławomir Kopyciński na konferencji prasowej stwierdził: „Pazerność Kościoła przekroczyła wszelkie granice”, po czym poinformował o wielkości majątku, który państwo „oddało” Kościołowi. Mówił m.in. o 500 nieruchomościach i gruntach o powierzchni 76 tys. hektarów, podał też liczbę 240 mld zł, jaką rzekomo miały dostać podmioty kościelne od państwa w ramach rekompensaty finansowej. W rzeczywistości kwota ta wynosi 107,5 mln. Skąd ta różnica? Poseł Kopyciński, który z wykształcenia jest ekonomistą, nie uwzględnił denominacji z 1995 r. i zapomniał, że w części danych trzeba odciąć cztery zera.
Nie wiadomo, czy ma on świadomość, że to, co zwrócono podmiotom kościelnym w ramach Komisji Majątkowej, to najwyżej od 20 do 30 proc. tego, co zrabowano. Czy wie, w jak brutalny sposób te dobra zabierano? Być może wie, ale liczy na brak wiedzy opinii publicznej. Liczby, które podaje, mówiąc o stratach Kościoła, należy pomnożyć co najmniej przez trzy, a wówczas poznamy skalę niegodziwości komunistycznego systemu. Spis majątku zwróconego Kościołowi, jakim epatują politycy SLD, jest jednym wielkim aktem oskarżenia wobec ich politycznych poprzedników. Pokazuje rozmiar rabunku, jakiego się dopuścili.
Zbrodnicza PRL
Dla PRL-owskiej władzy Kościół był jednym z głównych wrogów, którego należało zniszczyć wszelkimi sposobami. Minister bezpieczeństwa publicznego Stanisław Raczkiewicz diagnozował w 1947 r., że kler „to najpotężniejsza siła w Polsce, z którą myśmy się jeszcze nie zmierzyli, i tu stoi przed nami najtrudniejsze zadanie”. Rzeczywiście, Kościół katolicki przez długie lata stanowił jedyną realną siłę, która była w stanie skutecznie rywalizować z komunistyczną ideologią o rząd dusz Polaków. Był też jedyną przestrzenią w totalitarnym państwie, w której można było oddychać resztkami wolności. Nic więc dziwnego, że komunistyczne władze zwalczały Kościół z niebywałą agresją. Od represji w rodzaju inwigilacji, prowokacji, oplecenia Kościoła siecią tajnych współpracowników, po zabójstwa kapłanów.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Bogumił Łoziński