Zatrzaskiwali okiennice i odczytywali z ręcznie przepisanych zeszytów teksty Mszy świętej. Nie mieli księdza, więc Komunię św. przyjmowali duchowo. Kto? Niemcy z Syberii.
Dla Polaków zaskoczeniem bywa fakt, że wiarę na mroźnej Syberii przechowali w czasach sowieckiego terroru nie tylko potomkowie polskich zesłańców, ale też... Niemcy. A konkretnie Niemcy Wołżańscy, żyjący w Rosji od XVIII wieku. Za Ural przesiedlił ich Stalin. Mimo wszystkich przeciągów historii wciąż żyje ich w Rosji 587 tysięcy, jak wynika z rosyjskiego spisu powszechnego z 2002 roku (Polaków tylko 73 tysiące). W czasie wizyty na Syberii wysłannicy GN spotkali jedną z bohaterek, która przeniosła wiarę przez straszne czasy: 83-letnią Hildę Keiser.
Modlitewnik z Leninem
Frau Hilda mieszka w nowoczesnym mieście Chanty-Mansyjsk na syberyjskiej Północy, gdzie temperatura zimą spada poniżej 50 stopni Celsjusza. Ciężko już jej się chodzi, ale pamięć i poczucie humoru dopisują. Wyciąga stare zeszyty w kratkę, w których przepisywała po niemiecku teksty Mszy świętej i inne modlitwy. Na burej okładce jednego z tych starych zeszytów wydrukowana jest ozdobiona bródką twarz... Lenina. Hilda urodziła się daleko stąd: na Powołżu, w europejskiej części Rosji. Klimat jest tam łagodny, jak na ten kraj. Do 14. roku życia mieszkała we wsi Pfeifer koło Saratowa. Przodków Hildy w 1765 r. sprowadziła z Niemiec nad Wołgę caryca Katarzyna II.
Dostali zwolnienie z podatków na 30 lat, kredyt bez oprocentowania, samorząd i wolność wyznawania religii. Wtedy też powstała „rzymsko-katolicka kolonia Pfeifer”. Niemcy zbudowali we wsi piękny drewniany kościół pod wezwaniem św. Franciszka z Asyżu. Sprowadzili do niego organy aż z Tyrolu. Hilda dorastała w sercu Rosji, ale otoczona przez Niemców. W 1926 r. wieś Pfeifer liczyła 2437 mieszkańców, z których aż 2434 było Niemcami. Niestety, rok po przyjściu na świat Hildy z wioski zniknął ostatni kapłan. Kościół św. Franciszka został zrujnowany. To sowieckie władze walczyły z Bogiem.
Jakoś jednak się żyło w uroczym drewnianym domu w Pfeifer. – Obok domu stała letnia kuchnia. Gliniana, ale pobielona, ona krasiwa była, piękna – wspomina pani Hilda. Ten świat został zdruzgotany w 1941 roku, gdy Hitler uderzył na ZSRR. Prezydium Rady Najwyższej ZSRR kazało Niemców Wołżańskich wysiedlić na Wschód. Nie zarzucano im kolaboracji z Wehrmachtem, który nigdy nie doszedł do tych terenów. Stalin wysiedlił ich prewencyjnie, na wszelki wypadek. Około 400 tys. Niemców znad Wołgi zostało upchniętych w bydlęcych wagonach i powiezionych za Ural. Wielu, zwłaszcza dzieci, tej podróży nie przeżyło. Po rodzinę Hildy sowieccy milicjanci przyszli przed świtem. – Nic nie wolno brać! – krzyczeli. – Mama była pewna, że nas rozstrzelają, skoro nie wolno brać rzeczy – wspomina Hilda.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Przemysław Kucharczak