Przedstawiciele strony rządowej i kościelnej zapowiedzieli likwidację Komisji Majątkowej. Jaki jest bilans jej działalności? Czy to największy "przekręt finansowy w historii Polski", jak publicznie głosi poseł SLD Sławomir Kopyciński?
Prace Komisji miały trwać kilka miesięcy i umożliwić Kościołowi odzyskanie własności zagrabionej przez władze PRL z pogwałceniem obowiązującego wówczas prawa. Mechanizm funkcjonowania Komisji został opisany w ustawie o stosunku państwa do Kościoła z maja 1989 r. Zakłada on wspólne podejmowanie decyzji przez 12 jej członków, z których 6 reprezentuje stronę kościelną, a 6 stronę rządową.
Ks. prof. Dariusz Walencik, autor podstawowych publikacji naukowych o prawnych aspektach działalności Komisji Majątkowej, wyjaśnia, że aby uniknąć długich sporów sądowych, nadano Komisji status swoistego sądu polubowno-arbitrażowego. Warto dodać, że działają także komisje regulacyjne do spraw majątkowych dla innych wyznań i religii, m.in. Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego, Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich czy Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego.
Przeciwnicy działań Komisji twierdzą, że dla rewindykacji mienia kościelnego lepszy byłby tryb sądowy. Zapominają jednak dodać, że przyjęcie takiego rozwiązania przyniosłoby większe obciążenia dla Skarbu Państwa. W miarę upływu lat bowiem cena gruntów poszła kilkakrotnie w górę. Zasądzane dzisiaj odszkodowania dla podmiotów kościelnych będą Skarb Państwa kosztowały więcej aniżeli ugody zawierane przed Komisją Majątkową, w których podmioty kościelne wielokrotnie rezygnują z dochodzenia całości utraconego majątku. Na skutek tego, że rewindykacja zagrabionego mienia trwała tak długo, zmieniło się także całkowicie otoczenie prawne Komisji. W momencie jej tworzenia nie istniał jeszcze w Polsce samorząd, który został uwłaszczony mieniem należącym wcześniej do Skarbu Państwa.
Pojawiły się także inne podmioty, które faktycznie stały się stronami postępowań prowadzonych przez Komisję, choć ustawa z 1989 r. tego nie przewidywała. Stało się to później zarzewiem wielu ostrych konfliktów między samorządami a podmiotami kościelnymi, które przez lata bezskutecznie próbowały od nich otrzymać mienie zastępcze. Gdy wreszcie następowała skuteczna egzekucja przyznanej przez Komisję własności, samorządy podnosiły w mediach raban. Pokrzywdzeni – a więc poszczególne parafie czy zakony – byli przedstawiani nieomal jako zaborcy cudzego mienia, a cały proces rewindykacji jako ciąg nieprawidłowości, przejaw pazerności Kościoła na dobra materialne, na domiar odzyskiwane w towarzystwie osobników o dwuznacznej reputacji. W ten sposób próbowano utrwalić w opinii publicznej nie istotę tego procesu, lecz konflikty, a także wynaturzenia, które czasem występowały na jego obrzeżach.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Grajewski