Sklepów z dopalaczami jest coraz więcej. – Walka z nimi przypomina zmagania z mitologiczną Hydrą – uważa Dawid Chojecki z Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii. – Utnie się jej jedną głowę, to wyrasta druga.
Jeszcze na początku 2009 r. informowano, że w naszym kraju istnieje 40 sklepów stacjonarnych z dopalaczami – substancjami o działaniu psychodelicznym. W lipcu tego roku było ich już około 500. – Liczymy tylko sklepy z pięciu głównych sieci – wyjaśnia Dawid Chojecki. – Te powstające w małych miastach nie wchodzą do statystyk. Oprócz tego dopalacze dostępne są w nieograniczonej dystrybucji internetowej. 24 sierpnia Rada Ministrów przyjęła nowelizację ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Na listę środków kontrolowanych wprowadzono 10 substancji syntetycznych obecnych w dopalaczach. Oprócz nefedronu, białego proszku udającego kokainę, amfetaminę czy extasy, znalazło się na niej
9 kanabinoidów, będących m.in. odpowiednikami marihuany.
Czy to oznacza, że problem zostanie wkrótce opanowany? Bardzo wątpliwe. 8 maja zeszłego roku weszła już w życie podobna nowelizacja ustawy, która ograniczała użycie 15 roślin najczęściej występujących w składzie dopalaczy oraz syntetyczny kanabinoid JWH-018. Nie przyniosło to jednak większych efektów. Na rynku szybko pojawiły się nowe specyfiki zawierające inne substancje. A poza tym okazało się, że policji sprawdzającej mieszanki ziołowe brakowało instrumentów do ich kontroli. Nie mamy nowoczesnych laboratoriów, a nawet tzw. wzorów roślin pomagających w ich identyfikacji. Poza tym właściciele sklepów na opakowania z napisami informującymi o składzie naklejają własne, mylące etykietki. Informacje o zakazanych substancjach wchodzących w skład specyfiku po prostu zastępują innymi, więc bez szczegółowych badań w niczym nie można się zorientować.
Odlotowe tabletki
Dopalacze to termin używany potocznie dla określenia środków o działaniu psychodelicznym, nieznajdujących się na liście substancji kontrolowanych przepisami ustawy o przeciwdziałaniu narkotykom. Dla zmylenia są to „produkty przeznaczone wyłącznie do zastosowań edukacyjnych, badawczych oraz jako ozdoby i okazy kolekcjonerskie”. „Nie do spożycia przez ludzi”, „Środek do uprawy roślin” – takie napisy można przeczytać na opakowaniach torebek z niewiele mówiącymi napisami „Arctic blue” czy „Smuga cienia”. Jedynie z etykiety „Devilsów” można się dowiedzieć, że czeka cię po nich „przejażdżka, jakiej nie da Ci żadna ekstaza”. Groźna moda na dopalacze obejmuje nie tylko środowiska młodzieżowe. Niedawno w „artystycznym” towarzystwie 40-latków zaproponowano mi „tabletkę” z zachętą, że poczuję się odlotowo. – To najlepszy sposób na wyluzowanie – zachęcał częstujący.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Gruszka-Zych