– Pod rządami Platformy telewizja publiczna stanie się TVN bis – mówi Bronisław Wildstein w rozmowie z Bogumiłem Łozińskim.
Bronisław Wildstein jest publicystą i pisarzem, w latach 2006–2007 był prezesem zarządu Telewizji Polskiej
Bogumił Łoziński: Jak ocenia Pan proces odpolityczniania mediów publicznych przeprowadzany przez PO?
Bronisław Wildstein: – Trzeba mieć duże poczucie humoru, aby mówić o odpolitycznieniu mediów publicznych przez Platformę. PO używa formuły o odpolitycznieniu w stosunku do kolejnych instytucji państwa, tylko w rzeczywistości oznacza to przejęcie nad nimi całkowitej kontroli partyjnej. Tak stało się z IPN czy CBA. To, że formuła o odpolitycznieniu nie wzbudza eksplozji śmiechu czy ostrych reakcji mediów, pokazuje, że nie działają one, jak powinny.
Co Pana śmieszy w tych działaniach PO?
– To, że instytucje, które oczywiście były poddawane różnym naciskom politycznym, przez działanie PO stają się całkowicie uzależnione od tej partii. One są wprost upartyjniane, a rząd bezpośrednio przejmuje nad nimi kontrolę. Zachodzi więc proces odwrotny do deklarowanego.
Jak ten proces przebiega przy upartyjnieniu przez PO mediów publicznych?
– Dotychczas Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji powoływała rady nadzorcze mediów publicznych, które były nieodwoływalne. One z kolei powoływały zarządy. To stwarzało pewną barierę, utrudniającą ręczne sterowanie przez daną partię. Po nowelizacji ustawy medialnej, którą teraz przeprowadziła PO, rady nadzorcze można odwołać w każdej chwili, a jeśli zmienimy skład rady nadzorczej, to ze zmianą zarządu, np. wykazującego się zbytnią niezależnością wobec rządzących, nie będzie żadnych problemów.
Ale Pan został odwołany z funkcji prezesa TVP, gdy obowiązywały poprzednie przepisy.
– Ja nie twierdzę, że przedtem nie było nacisków na prezesa telewizji ze strony polityków. Moje odwołanie to była decyzja Lecha i Jarosława Kaczyńskich, gdyż okazałem się zbyt niezależny. Tylko że wówczas było to o wiele trudniejsze. Teraz powstał dość bezwstydny mechanizm, w którym władza nie będzie miała żadnych problemów z odwołaniem niewygodnego prezesa. Nie ma nawet pozorów niezależności.
A czy PO nie skorzystała z drogi wskazanej w 2006 r. przez PiS, które dla przejęcia mediów też znowelizowało ustawę medialną?
– Oczywiście, że tak. PiS zachowało jednak więcej pozorów, np. poczekało, aż rady nadzorcze skończą kadencję. Nowa ustawa przerywa ich działalność od razu, a jednocześnie tworzy mechanizm bezpośredniego nacisku. W 2006 r. była zupełnie inna sytuacja na rynku mediów. Moje wejście do telewizji publicznej sprawiło, że stała się ona elementem pluralizmu, zaczęła prezentować punkt widzenia, który w prywatnych mediach nie istniał.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
rozmowa z Bronisławem Wildsteinem