Od czerwca nawet trzy miliony osób może trafić na „czarne listy” dłużników.
W pierwszych dniach urzędowania pełniący obowiązki prezydenta marszałek Sejmu Bronisław Komorowski podpisał nowelizację ustawy o udostępnianiu informacji gospodarczych. Nowela znacznie rozszerza krąg osób i instytucji, które mogą zgłosić dłużnika do biura informacji gospodarczej, prowadzącej „czarne listy”. Od czerwca będzie mógł to zrobić praktycznie każdy. Według szacunków Krajowego Rejestru Długów, na skutek noweli nawet 3 mln osób może trafić na „czarną listę”. A wtedy nie ma co myśleć o kolejnej pożyczce, zakupach na raty, kupnie telefonu komórkowego.
Pracodawca na liście
Nowelizacja ustawy była od wielu miesięcy oczkiem w głowie środowiska bankowego, które bardzo agresywnie lobbowało na rzecz zwiększenia liczby podmiotów mogących wpisywać na listę. Trudno się dziwić. Banki są udziałowcami tychże instytucji. I zarabiają nie tylko na udzielaniu kredytów, ale także na skutecznej ich windykacji. Ustawa była przygotowywana od wielu miesięcy i pod koniec lutego została uchwalona przez Sejm. Ustawa ma swoje plusy. Przeterminowane należności są prawdziwą zmorą nie tylko systemu bankowego, ale i całej gospodarki. Według ostatniego raportu Krajowego Rejestru Długów, nieuregulowane w terminie należności wynoszą 88 mld zł, z czego 54 mld zł stanowią długi wobec banków. Reszta to niezapłacone podatki, cła, mandaty i zaległości wobec gmin. Odsetki od tych długów płacimy wszyscy w postaci wyższych opłat na rzecz tych instytucji. Po drugie – tzw. miękka windykacja, polegająca jedynie na zawiadomieniu dłużnika o zamiarze wpisania go „czarną listę”, należy do najskuteczniejszych sposobów odzyskiwania należności. Siedmiu na dziesięciu dłużników spłaca dług już w momencie zawiadomienia ich o możliwości wpisania na listę. Po trzecie ustawa umożliwi Polakom wpisanie na „czarną listę” na przykład zakładu pracy, zalegającego z wypłatą pensji. Nie będzie to łatwe, ale poprzednie prawo nie dawało w ogóle takiej możliwości. – Każdy dorosły Polak będzie mógł wpisać na listę osobę, która nie spłaciła zobowiązania, lub firmę, która nie wywiązała się ze swoich usług – potwierdza Mariusz Hildebrand, prezes Biura Informacji Gospodarczej InfoMonitor.
Trzy rejestry
Zmiana będzie także bardzo korzystna dla samorządów. Dotychczas mogły one przekazywać jedynie dane dłużników alimentacyjnych. Dzięki tej możliwości, tylko za pośrednictwem BIG InfoMonitor, gminy odzyskały w 2009 r. około 270 mln zł. Teraz będą mogły uporać się m.in. z zadłużeniem z tytułu wynajmu, usług wodociągowych, kanalizacyjnych, gospodarowania odpadami itp. A minusy ustawy? Nowe prawo nie rozwiązało problemu konkurencji między biurami informacji gospodarczej. W Polsce działają trzy takie instytucje: Europejski Rejestr Informacji Finansowej, Krajowy Rejestr Długów oraz InfoMonitor. Wszystkie gromadzą te same informacje, ale nie wymieniają się nimi między sobą. Efekt tego jest taki, że jeśli chcemy uzyskać pewność, czy ktoś nie jest zadłużony, musimy go sprawdzić w trzech niezależnych rejestrach i za każdym razem za to zapłacić (ceny wynoszą od 20–30 zł w górę). Bez zmian pozostały także skandalicznie niskie limity zadłużenia. Żeby trafić na listę, osoba prywatna wystarczy mieć dług w wysokości od 200 zł (osoby fizyczne) do 500 zł (przedsiębiorcy). W krajach tzw. Starej UE te limity są dużo wyższe.
Pensje za pożyczki
Nowela z pewnością pogłębi agresywność banków i innych instytucji w egzekwowaniu zaległych płatności. Według danych Urzędu Komisji Nadzoru Finansowego, osób tzw. przekredytowanych, czyli takich, których zobowiązania przewyższają dochody jest ok. 5 proc. Klientów o wysokim ryzyku nadmiernego zadłużenia może być natomiast ok. 300 tys. Sytuację w tym względzie ma poprawić wprowadzona w lutym br. przez Urząd Komisji Nadzoru Finansowego tzw. rekomendacja T, która nie pozwala bankom w agresywny sposób oferować pożyczek osobom o niskich dochodach lub zadłużonym. Ale czy wpłynie ona w zasadniczy sposób na postępowanie banków, których pracownicy są rozliczani m.in. z liczby udzielonych pożyczek, pozostaje pytaniem otwartym.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Przemysław Puch, dziennikarz gospodarczy