Zdrowotna ustawa Obamy podzieliła amerykańskie społeczeństwo. Większość wyraża raczej obawy niż nadzieje. Jesienne wybory do Kongresu będą spóźnionym referendum na temat reformy.
Amerykański prezydent Barack Obama dopiął swego. Podpisał w blasku fleszy ustawę reformującą gruntownie amerykański system opieki zdrowotnej. Zaciekła walka o przeforsowanie tej kontrowersyjnej reformy trwała od początku jego prezydentury, czyli ponad rok. Wszystkie badania opinii publicznej od kilku miesięcy pokazują, że większość Amerykanów jest przeciwna tej ustawie. Najnowsze dane już po podpisie prezydenta: 50 proc. Amerykanów jest przeciw, 46 proc. za reformą Obamy (za „Washington Post”).
W kongresie ustawa nie dostała ani jednego republikańskiego głosu. W rozstrzygającym głosowaniu w Izbie Reprezentantów wynik wynosił 219 do 212, przy czym aż 34 demokratycznych kongresmanów głosowało przeciw. Można powiedzieć, że takie są reguły demokracji. Jednak wielu komentatorów zwraca uwagę, że ustawa reformująca gruntownie ważny sektor życia społecznego nie powinna być przyjmowana przy tak jednoznacznym i stanowczym sprzeciwie opozycji. W tradycji amerykańskiej demokracji jest szukanie ponadpartyjnej zgody przy podejmowaniu decyzji ważnych dla całego kraju. Dotyczy to zwłaszcza głosowania w Senacie. Prace nad ustawą silnie zantagonizowały scenę polityczną. Tak gorąco dawno już nie było w Waszyngtonie.
Co zmienia ustawa?
Amerykański system opieki zdrowotnej niewątpliwie wymaga naprawy. Wydatki na zdrowie w przeliczeniu na jedną osobę są w USA najwyższe na świecie. Budżet służby zdrowia stanowi aż 16 proc. PKB, podczas gdy w państwach Unii Europejskiej to plus minus 10 proc. Jednocześnie około 15 proc. społeczeństwa amerykańskiego (ok. 45 mln obywateli) nie ma ubezpieczenia zdrowotnego. Sporo ludzi nie stać na ubezpieczenie, niektórzy nie ubezpieczają się, bo nie mają na to ochoty. Koszty opieki zdrowotnej i ubezpieczeń nieustannie rosną. Politycy i eksperci zgodnie podkreślają małą efektywność skomplikowanego systemu, który składa się częściowo z państwowych programów ubezpieczeniowych, a w większej części jest w rękach prywatnych.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
ks. Tomasz Jaklewicz