Rząd zachęca dziś Polaków w radiowych reklamach, żeby posyłali dzieci do przedszkoli, choć w przedszkolach nie ma miejsc. Budżet płaci też za reklamowanie w telewizji matury z matematyki, która i tak jest obowiązkowa.
Można by uznać to za nieszkodliwe dziwactwa, gdyby nie fakt, że na te reklamy składają się wszyscy pracujący Polacy. Choć budżet osiągnie w tym roku największy deficyt w historii Polski, choć Ministerstwo Obrony Narodowej musiało dokonać takich oszczędności, że polskie zakłady zbrojeniowe z braku zamówień ledwie zipią, wciąż nie brakuje w kraju pieniędzy na wydanie ich lekką ręką. Za pośrednictwem podatków sami zapłaciliśmy np. za to, żeby móc pooglądać sobie dziś w telewizji reklamy informujące nas, że matematyka jest fajna. W 30-sekundowych spotach mówią o tym młoda żeglarka, architekt, dyrygent i fotograf. Produkcja i emisja reklam matematyki pochłonęły prawie 18,9 mln zł. 85 proc. z tej sumy pochodzi z funduszy unijnych, czyli pośrednio też z naszych pieniędzy. Pozostałe 15 proc., czyli ponad 2,8 mln złotych, zostało wyjęte wprost z budżetu państwa.
30 sekund o matmie
Czy za takie pieniądze nie dałoby się zainteresować młodzieży matematyką w bardziej sensowny sposób? Czy młodych nie zainteresowałby bardziej program popularnonaukowy na wysokim poziomie, takim, jaki prezentują programy Discovery? Niedawno właśnie z powodów finansowych TVP zrezygnowała z pomysłu wznowienia naukowego programu „Sonda”, który przed laty był uznawany za kultowy. W styczniu telewizja publiczna skasowała swój ostatni program popularnonaukowy „Laboratorium”, po blisko 25 latach emisji. – Do czego właściwie telewizyjna reklama matematyki ma nas przekonać? – zastanawia się Wiktor Niedzicki, prowadzący zlikwidowany program „Laboratorium”. – Mogę sobie od biedy wyobrazić, że w 30 sekund zainteresujemy kogoś historią, obiecując ciekawą opowieść o tajemnicy piramid. Ale jak w 30 sekund zachęcić do obliczenia objętości tej piramidy? Choć nie jestem młodym człowiekiem, nie sądzę, żebym po obejrzeniu tych reklam miał wielką ochotę uczyć się matematyki – mówi.
Pieniądze, wydane przez Centralną Komisję Egzaminacyjną na kampanię społeczną promującą matematykę, wystarczyłyby na wyprodukowanie aż 600 odcinków programu popularnonaukowego na przyzwoitym poziomie. – Można by za nie też zorganizować np. dodatkowe lekcje, które w atrakcyjny sposób prowadziliby naukowcy z uniwersytetów. Takie spotkania twarzą w twarz naprawdę zaciekawiają młodzież naukami ścisłymi – mówi Wiktor Niedzicki. Elżbieta Sokołowska z Centralnej Komisji Egzaminacyjnej broni jednak idei reklamy. – Nie możemy finansować programów telewizyjnych; to przecież jest misja telewizji publicznej. Nie mogliśmy unijnych pieniędzy przeznaczyć ani na kredę, ani na nadgodziny dla nauczycieli. Mogliśmy je wydać albo na tę kampanię, albo wcale – tłumaczy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Przemysław Kucharczak