Sejm już wkrótce może zezwolić na uprawę w Polsce genetycznie zmodyfikowanych roślin. Bać się tego czy nie?
Organizmy zmodyfikowane genetycznie (GMO) budzą wiele kontrowersji. Jedni naukowcy są za, inni przeciw. A polski rząd najpierw postanowił, że Polska będzie strefą wolną od GMO, a potem przedstawił parlamentowi propozycję ustawy, która – pod pewnymi warunkami – ma zezwolić na uprawianie w naszym kraju roślin transgenicznych. Ta wolta tłumaczona jest zasadami Unii Europejskiej, która nie pozwala na wprowadzenie zakazu uprawy roślin zmodyfikowanych genetycznie. Ten argument wydaje się jednak podejrzany, skoro kilka krajów Unii – w tym tacy potentaci jak Francja i Niemcy – zakazało jednak tego typu upraw.
Sprawa jest tak gorąca, że w Sejmie zorganizowano publiczne wysłuchanie. Działacze organizacji „zielonych” protestowali przeciw GMO. Producenci żywności protestowali przeciw ograniczeniom, które rząd chce nałożyć na uprawy GMO. W końcu wysłuchanie zamieniło się w coś w rodzaju happeningu, podczas którego emocje najwyraźniej zaczęły dominować nad chłodnymi argumentami.
Postanowiliśmy więc zapytać o GMO znanych naukowców, specjalistów z dwóch dziedzin, które mają tu kapitalne znaczenie. Prof. Ewa Bartnik z Uniwersytetu Warszawskiego jest genetykiem, pionierem inżynierii genetycznej w Polsce. Prof. Zbigniew Mirek kieruje renomowanym Instytutem Botaniki Polskiej Akademii Nauk w Krakowie. Jest także przewodniczącym Komitetu Ochrony Przyrody PAN.
Wniosek z tych rozmów w wersji humorystycznej mógłby brzmieć tak: możemy spokojnie jeść zmodyfikowane pomidory czy kukurydzę, ale lepiej, żeby nie rosły one w Polsce. Mówiąc poważniej, można by stwierdzić, że spożywanie żywności, wyprodukowanej ze zmodyfikowanych genetycznie roślin, nie zaszkodzi organizmowi człowieka. Trudno jednak przewidzieć, jakie skutki będzie miało wprowadzenie upraw transgenicznych dla środowiska naturalnego.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jarosław Dudała