Kair. Tłum Egipcjan, uzbrojonych w kije i kamienie, zaatakował algierską ambasadę, by pomścić narodową krzywdę: przegrany mecz piłkarski i zranienie przez Algierczyków kilkunastu egipskich kibiców.
Sprzedawca w spożywczaku na kairskim Zamalku (ulica Hasan Sabri) z dumą i oburzeniem wywiesił napis: „Algierczykom, psom i syjonistom wstęp wzbroniony!”. Tak, w tej kolejności. Zamalek jest położony w samym środku stolicy, na nilowej wyspie. W czasach kolonialnych na tutejszych polach Gezira brytyjscy dygnitarze podczas kolejnych partii golfa decydowali o losach imperium, dla którego pobliski Kanał Sueski był tętnicą. Mosty na wyspę wieczorem były zamykane dla Egipcjan. Służba opuszczała Zamalek i rozchodziła się do swoich domów, by rano wrócić. Do dziś kosmopolityczną, choć nieco zmurszałą i dekadencką, atmosferę wilgotnej wyspy lubią hawagat, obcokrajowcy. Wciąż wiele tu cudzoziemskich ambasad. W tym polska. Ale i algierska. Kilka tygodni temu tylko dzięki silnym oddziałom specjalnej policji, przeznaczonej do tłumienia zamieszek, zdołano powstrzymać tłum przed zniszczeniem placówki bratniego arabskiego narodu. W wydarzeniach, które wciąż wybrzmiewają w Kairze i Algierze, jak w soczewce można ujrzeć frustracje i podziały świata arabskiego.
Koniec marzeń o awansie
Mecz był ważny. Stawką był awans do Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej w RPA. Ponieważ obydwie drużyny zdobyły identyczną liczbę punktów, zdecydowano o rozegraniu dodatkowego spotkania na neutralnym gruncie w stolicy Sudanu – Chartumie. Atmosfera już była napięta, gdyż przed poprzednim starciem obydwu drużyn w Kairze (14 listopada) egipscy chuligani obrzucili autobus drużyny algierskiej kamieniami. Kilku piłkarzy odniosło niegroźne rany.
Do Chartumu poleciało 48 samolotów z fanami z Algierii i 18 z kibicami z Egiptu. 2000 Egipcjan dotarło lądem. Wśród egipskich kibiców byli synowie rządzącego Egiptem od 27 lat prezydenta Hosniego Mubaraka – Gamal i Ala. Gamal – choć nie potwierdza tego publicznie – jest coraz intensywniej kreowany na następcę 81-letniego ojca. Energicznie wspiera narodową reprezentację, a piłkarze dedykują mu strzelane gole. Ala ma biznes. Niby nie zajmuje się polityką, ale w krajach arabskich nie ma mowy o poważnym biznesie bez wsparcia politycznego. Miał m.in. pośredniczyć w szacowanej na 1 mld dolarów dostawie samolotów bojowych – dla Algierii. Przegrana Egiptu 0:1 w Chartumie przypomniała otwarcie wentyla. Powietrze uszło z hukiem. W zamieszkach pomeczowych, jeszcze w Sudanie, kilkunastu Egipcjan zostało rannych. Na ulicach Algieru palono czerwono-biało-czarne flagi z orłem Saladyna. W Kairze szarpano biało-zielone płachty z czerwonym półksiężycem i gwiazdą. W Algierii atakowano biura egipskich firm i terroryzowano egipskich pracowników (15 tys.).
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Stanisław Guliński, arabista, znawca problemów Bliskiego Wschodu