Kolejne posiedzenie polsko-rosyjskie Grupy do Spraw Trudnych przełomu nie przyniosło.
Zasadne więc jest pytanie, jakie są dalsze możliwości Grupy, która w swych założeniach miała być czymś więcej aniżeli tylko zespołem naukowo-badawczym. Miała dawać rekomendacje pomocne politykom w rozwiązaniu problemów związanych z historią. Jakie więc ma pole manewru? Jak się wydaje, wyznaczył je wiceminister spraw zagranicznych Rosji Aleksandr Gruszko, który, otwierając posiedzenie Grupy w Moskwie (10 listopada), mówił o potrzebie odpolitycznienia badań nad historią oraz wartości wspólnej refleksji, ale jednocześnie dodał, że nikt nie będzie miał monopolu na prawdę.
Protokół rozbieżności
Być może więc rezultatem prac Grupy będzie zapis dwóch odmiennych sposobów rozumienia historii, tylko w niektórych fragmentach ze sobą zbieżny. Jeśli przynajmniej co do faktów obie strony będą zgodne, będzie to postęp. Niewielkie natomiast są szanse na symboliczny choćby przełom w sprawie śledztwa katyńskiego, którego rezultaty nadal w znacznym stopniu są utajnione wraz z tomami akt śledczych. Nic nie wskazuje na to, aby strona rosyjska chciała uznać zbrodnię katyńską za ludobójstwo, ze wszystkimi wynikającymi stąd konsekwencjami. Uczestniczący w spotkaniu w Moskwie szef pionu śledczego IPN, prokurator Dariusz Gabrel, wyraźnie stwierdził, jaka jest kwalifikacja prawna tej zbrodni, i to stanowisko będzie zaprezentowane w publikacji. Strona rosyjska jednak kwestiami prawnymi zajmować się nie chce, poprzestając na opisie, zresztą rzetelnym, wszystkich faktów historycznych związanych z okolicznościami przygotowania i przebiegu zbrodni.
Na marginesie można dodać, że tłumaczenie, jakie usłyszeliśmy w Moskwie, że nie można ujawniać nazwisk wszystkich wykonawców zbrodni, ponieważ żyją ich krewni, jest po prostu nie do przyję-cia. Podobnie jak nie można zrozumieć, dlaczego z okazji 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej przez rosyjskie media przetoczyła się zwarta kampania nienawiści do Polski, którą – zwykle ostrożny w słowach – współprzewodniczący Grupy prof. Adam Rotfeld publicznie w Moskwie ocenił jako powrót do „najgorszych tradycji czasów totalitarnych”. W tej praktyce sytuuje się także fakt, że wydany 5 lat temu w Moskwie zbiór dokumentów na temat losów jeńców sowieckich, ale i polskich z wojny 1920 r., do dzisiaj nie doczekał się w Rosji oficjalnej promocji i dystrybucji. Stronie polskiej nie pozostało nic innego, jak zaprezentować tom w czasie konferencji prasowej (na zdjęciu).
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Grajewski