Kiedy Cela się uśmiecha, to tak jakby zaświeciło słońce na jej rysunkach – ogromne, żółte, zwykle na pół strony. Takie, że nawet papier się cieszy.
Cecylia Sobolewska maluje, kiedy tylko ma czas, bo to najlepszy sposób na opowiedzenie o sobie. A jest o czym opowiadać, bo przed 20 laty urodziła się z zespołem Downa. I żyje, niosąc wszystko, co daje dodatkowy 21. chromosom. – Lepiej niech pani porozmawia z nią sama – proponuje tata Tadeusz. – Ze mną ostatnio często kontaktuje się przez esemesy, jak zbuntowana nastolatka. Ciekawe, czy kiedyś ucieknie z domu? Tata żartuje, myśląc o realnej ucieczce, a przecież Cela stale, ucieka gdzieś daleko. W swój świat, który stara się pokazać na rysunkach i w komiksach. Całe ich sterty, liczące po 90 lub 100 stron, leżą na półkach, opowiadając o tym, czym żyje.
Wita mnie, trzymając kota w ramionach. Potem oprowadza po mieszkaniu. Dzieli je razem z – jak ją przedstawia – „matulą, świetną pisarką, która jest czuła” i tatą – „świetnym dziennikarzem”. Ona sama to książę, ale tak naprawdę siostrzana dusza Natalii, też z zespołem Downa. Jej przyjaciółka chodzi do szkoły ogrodniczej, dlatego ona sama też polubiła kwiaty i przedstawia się jako świetna ogrodniczka, a malarz tylko z wyboru. Ostatnio w komiksach najwięcej jest Natalii fruwającej nad ziemią z radości, witającej się z Celą, tańcującej na kilku stronach „Ogrodu wspomnień”. Cela pokazuje ją, bogów greckich i rzymskich, smoki i dinozaury w swoim stylu. Zdecydowaną, rozpoznawalną kreską wydobywa z bieli kolorowe, pełne harmonii postaci. Nawet jej smoki ziejące czerwonym ogniem są jakieś takie do przytulenia. Nie przez przypadek miała już kilka wystaw.
Mądrość na kartce
Siadamy na łóżku w jej pokoju. W nogach tygrys bengalski ze sztucznego futra, a na podłodze węże. – Pyton, anakonda, okularnik – takie sobie przyjemne gady – objaśnia. – Kupujemy je w kiosku w Zawoi. I każe mi zgadywać, co to za bogini. Nie wiem, więc tłumaczy, że Demeter opiekuje się plonami. – Dzięki niej powstają kwiaty. Także kwiaty, które kwitną w głowie Celi z radości, że ma przyjaciółkę Natalkę. Wakacyjna kartka od niej leży na biurku obok tabeli ze znakami pierwiastków. – A tu pokój Fausta, to taki alchemik podobny do pana Twardowskiego – pokazuje kolejne obrazki. Jest też lew. – To Aslan z „Kronik Narnii”, a Aslan znaczy Bóg. – Kto to jest Bóg? – pytam. – Ten, który nas kocha, czuję to w sercu – dotyka piersi. Chętnie przygotowywała się do I Komunii św., a potem bierzmowania, na którym wybrała imię Klara.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Barbara Gruszka-Zych