Powinniśmy wzorować się na rozwiązaniach podobnych jak w Czechach czy Niemczech, gdzie idąc do lekarza, trzeba zapłacić niewielką kwotę pieniędzy – mówi prof. Marian Zembala w rozmowie z Tomaszem Rożkiem.
Prof. Marian Zembala jest prezydentem elektem Europejskiego Towarzystwa Chirurgii Serca i Naczyń, wybitnym kardiochirurgiem i transplantologiem oraz przewodniczącym Rady Naukowej przy Ministrze Zdrowia
Tomasz Rożek: Pieniędzy w kasie NFZ w tym roku mało, a leczyć trzeba.
Prof. Marian Zembala: – Według mojej wiedzy więcej, ale z powodu niewyobrażalnego wzrostu wydatków na leki oraz na lekarzy rodzinnych w końcu roku mogą wystąpić trudności w lecznictwie szpitalnym. Nie dotyczy to jednak wszelkich stanów zagrożenia życia. Niestety, podobnie jak Holendrzy czy Czesi musimy część naszych chorych przeprosić i leczyć w pierwszych miesiącach przyszłego roku. Skoro potrafią to zrozumieć bogatsi od nas Norwegowie, Holendrzy czy Brytyjczycy, to zrozumieją także Polacy.
Ten kryzys dotknął wszystkie państwa, nawet tak zamożne jak Niemcy czy Holandia...
– W centrum zainteresowania zawsze jest i powinien być chory. Ale to nie znaczy, że mamy akceptować nieokiełzane przepisywanie najdroższych leków. Zwłaszcza że w Polsce leki są zdecydowanie za drogie. Powinniśmy wzorować się na rozwiązaniach podobnych jak w Czechach czy Niemczech, gdzie idąc do lekarza, trzeba zapłacić niewielką kwotę pieniędzy. Najbiedniejsi dostają zwrot tej kwoty, a efekty takiej regulacji będą korzystniejsze dla chorych i systemu. Osoby zamożniejsze w takiej sytuacji sobie łatwiej poradzą. Pozwoli to znacząco zmniejszyć „epidemie lekomanii”, a co ważniejsze zredukować koszty leków w Polsce. Zdobyte w ten sposób pieniądze będzie można przeznaczyć na lecznictwo szpitalne. Zresztą to nie tylko kwestia drogich czy zbyt często przepisywanych leków. Z Polski wypływają duże kwoty pieniędzy na leczenie Polaków za granicą, ale równocześnie mamy zbyt mało korzyści z leczenia obcokrajowców w Polsce. Przeszkadza nam ustalony jeszcze za ministra Łapińskiego wadliwy i bardzo niekorzystny dla Polski wskaźnik koordynacji w rozliczeniach międzynarodowych.
Kiedy Ministerstwo Zdrowia zajrzy do portfela i dopasuje koszyk do naszych polskich warunków?
– Od kalkulacji kosztów leczenia dzisiaj jest wiele podmiotów. Jest płatnik, a więc Narodowy Fundusz Zdrowia, jest szpital czy przychodnia, w której jest realizowane świadczenie. Rolą Ministra Zdrowia jest płynna i bezpieczna regulacja tych procesów i ustalanie norm prawnych i strategii ochrony zdrowia. Rolą Komisji Nauki, której społecznie przewodniczę, jest przygotowanie we współpracy z Agencją Technologii Medycznej analizy i szczegółowych opinii ekspertów. Zrobimy to do końca bieżącego roku. To może oznaczać, że pierwsze zmiany wejdą w życie już od marca 2010 r. drogą szybką, czyli nowelizacji ustawy. Trzeba jednak pamiętać, że o zakresie zmian decydować będzie wielkość dodatkowych pieniędzy na ochronę zdrowia w roku 2010. Każda oszczędność na rozrzutnej gospodarce lekami oznacza, że większe środki zarezerwowane będą na leczenie.
O koszyku gwarantowanych świadczeń mówiono od lat. Środowisko medyczne twierdziło, że bez tego nie ma szans na uzdrowienie sytuacji w medycynie.
– Minister zdrowia Ewie Kopacz naprawdę udało się dużo zrobić. Nie jest tajemnicą, że współpracowałem bardzo blisko, już od roku 1985, z profesorem Religą. Gdyby dzisiaj żył, pogratulowałby minister Kopacz, że zrobiła to, czego jemu nie udało się wprowadzić. Myślę, że tylko ci, którzy nie pracowali w ośrodkach medycznych za granicą, nie rozumieją, co się pozytywnego w Polsce już stało. Tymczasem polska ochrona zdrowia coraz bardziej może konkurować z tym, co jest w Portugalii, Grecji czy Argentynie. A przecież wciąż jesteśmy od tych krajów biedniejsi.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
rozmowa z prof. Marianem Zembalą