Zmieniliśmy strategię walki z aborcją. Cel jest ten sam – mówi Esmé Wiegman w rozmowie z Maciejem Gajkiem.
Maciej Gajek: Czy Unia Chrześcijańska doprowadzi do prawnego zakazu aborcji?
Esmé Wiegman: – Delegalizacja aborcji w Holandii to jest moje marzenie, ale obawiam się, że nie mamy wystarczającego poparcia. Dlatego lepiej wybrać drogę zmniejszania liczby zabijanych dzieci. Pracujemy nad tym, by wybór był rzeczywiście wyborem. W tej chwili aborcja jest bardzo prosta, ale urodzenie dziecka bywa już dość trudne ze względów społecznych, finansowych, braku mieszkania, pracy… Wiele kobiet wybiera więc aborcję. Jestem jej przeciwna, ale dzisiaj musimy szukać kompromisu z osobami pro-choice. Kiedy mówi się w Holandii o aborcji jako o zabijaniu dzieci, jest się traktowanym trochę jak niespełna rozumu. Aby porozumieć się z innymi opcjami politycznymi, na przykład z socjalistami, musieliśmy zmienić nasz język. To bardziej skuteczna polityka od podpierania się wyłącznie Biblią.
Jaka była cena za przeforsowanie zmian prawa w koalicji?
– Kiedy jesteś chrześcijaninem w polityce, zawsze musisz płacić jakąś cenę. Nauczyłam się, że mogę pójść na kompromis, który będzie oznaczać krok w dobrą stronę. Zmieniliśmy strategię, nie cele. Korzystamy z tego, że żadna z partii koalicyjnych nie może sama zbudować większości, jesteśmy im więc niezbędni.
Czy czuje się Pani fundamentalistką?
– Mam kontakt z lekarzami z klinik aborcyjnych, z feministkami. Rozmawiać można ze wszystkimi. Ale są też inni ludzie, jak Rebecca Gomperts, o mentalności feministek z lat 60. Krzyczą, ale nie słuchają naszych argumentów. Ja w polityce tylko kilka razy użyłam cytatu z Biblii jako argumentu. Zawsze używam argumentów merytorycznych. W odpowiedzi słyszę, że jestem fundamentalistką. To raczej oni są fundamentalistami, ale z drugiej strony muru.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
mówi Esmé Wiegman