Upadek rządu Topolanka pogrążył Czechy w chaosie politycznym. Zagrożony jest projekt budowy amerykańskiego radaru pod Pragą.
Nic nie zapowiadało wielkich emocji, gdy lider socjaldemokratów Jirzi Paroubek, najsilniejszej partii opozycyjnej, wniósł o głosowanie w izbie niższej czeskiego parlamentu wotum nieufności dla rządu premiera Mirka Topolanka. Paroubek, były ajent gminnych restauracji, a później nawet premier, od kiedy w 2006 r. przegrał wybory, często występował z takim wnioskiem. Traktowane to było jako część opozycyjnego rytuału, a nie zamiar obalenia rządu. Zwłaszcza że Czechom zostały jeszcze trzy miesiące przewodniczenia pracom w Unii Europejskiej, a przedterminowych wyborów opozycja nie chciała.
Spisek prezydenta?
Tym razem jednak, ku zaskoczeniu wielu, wniosek uzyskał wsparcie nie tylko opozycji – socjaldemokratów i komunistów, ale zagłosowało za nim także m.in. dwóch wpływowych posłów rządzącej partii ODS. W ten sposób zakończył się żywot prawicowej koalicji, składającej się z prawicowej Obywatelskiej Partii Demokratycznej (ODS), ludowców (specyficzna wersja czeskiej chadecji) oraz kilku zielonych. Upadek nastąpił w najmniej spodziewanym momencie. Topolanek twierdzi, że był wynikiem spisku politycznego, którego centrum znajdowało się na Hradzie, gdzie mieści się siedziba prezydenta Czech Vaclava Klausa. Kancelaria prezydenta wszystkiemu zaprzecza, choć obaj posłowie, którzy przesądzili wynik głosowania, to z pewnością ludzie prezydenta. Koniec nastąpił, gdy zaczęło rosnąć poparcie dla Topolanka. Czesi oceniali, że nieźle sobie radzi z przewodnictwem w Unii oraz umiejętnie chroni czeską gospodarkę przed skutkami kryzysu.
Upadek inżyniera
Topolanek, inżynier z Ostrawy, długo był tylko lokalnym działaczem. W 1996 r. zdobył mandat senatora, a później został szefem senackiego klubu ODS. Wreszcie wygrał rywalizację o kierowanie ODS, gdy Klaus został prezydentem Czech. Przejście do wielkiej polityki rozbiło jego związek małżeński. Zostawił żonę z trójką dzieci i od dwóch lat żyje w konkubinacie z Lucią Talmanową, koleżanką partyjną i wicemarszałkiem izby niższej parlamentu. Ich romans przez wiele miesięcy był na czołówkach mediów. Postępowanie Topolanka wpisało się jednak w podobne obyczaje innych czeskich polityków i specjalnie mu nie zaszkodziło.
Nigdy nie był faworytem prezydenta Czech. Gdy w czerwcu 2006 r. poprowadził ODS do zwycięstwa w wyborach parlamentarnych, doszło między nimi do różnic w wielu podstawowych kwestiach, zwłaszcza polityki zagranicznej. Topolanek wziął do rządu księcia Karla Schwarzenberga, jako ministra spraw zagranicznych, w przeszłości człowieka Havla, o twardych, antyrosyjskich poglądach oraz zwolennika integracji europejskiej. To nie podobało się Klausowi, który alergicznie reaguje na ludzi z otoczenia Havla i zawsze dbał o dobre relacje z Rosją. Najbardziej irytowało Klausa, że Topolanek wspierał ratyfikację traktatu lizbońskiego, którego prezydent Czech jest zdeklarowanym przeciwnikiem. Teraz Klaus może dopiąć swego i doprowadzić do zablokowania ratyfikacji w senacie, gdzie ma grupę swoich zwolenników. Razem z opozycją mogą odrzucić ratyfikację i traktat powędruje do kosza, co już martwi Brukselę. Ale to niejedyne międzynarodowe konsekwencje zamieszania w Pradze.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Grajewski