Mówił o sobie, że jest ateistą, ale w pełni akceptuje zasady Dekalogu. W pracy postawił sobie jeden cel: ratowanie życia.
Mogę umrzeć w każdej chwili i nie stanowi to dla mnie żadnego problemu. Nie ma mnie teraz na moich ukochanych Wyspach Zielonego Przylądka, bo rozmawiamy tu, w Warszawie. Nie ma mnie też nad Bugiem. I gdybym umarł, po prostu nie byłoby mnie tutaj, w tym miejscu. Poza tym nic nie zmieniłoby się na świecie. To fragment wywiadu rzeki, który z prof. Zbigniewem Religą przeprowadził Jan Osiecki. Pionier polskiej kardiochirurgii nie doczekał publikacji tej książki.
Szansa na życie
Jego nazwisko kojarzy się głównie z pierwszą w Polsce transplantacją serca. On sam jednak za największe swoje osiągnięcie uważał prace nad stworzeniem polskiego sztucznego serca. W Europie w tej dziedzinie znaczące wyniki osiągają jedynie Niemcy i Polska. Profesor opracował też własną metodę operacji pacjentów, u których lewa komora serca nie wykształciła się w sposób prawidłowy. W młodości chciał zostać filozofem albo dziennikarzem. Do zdawania na Akademię Medyczną namówili go rodzice. Dopiero w trakcie studiów zainteresował się chirurgią. Zaczęło się od nocy spędzonej na obserwowaniu pracy chirurgów w III Klinice Akademii Medycznej w Warszawie.
– Pogotowie przywiozło pacjenta, który umierał, ale chirurdzy – dzięki szybkim decyzjom i niesamowitym umiejętnościom – dawali mu szansę na dalsze życie – opowiadał Janowi Osieckiemu. Właśnie dawanie tej szansy stało się najważniejszym celem jego pracy. W 1985 roku, już jako kierownik Katedry i Kliniki Kardiochirurgii w Zabrzu, przeprowadził pierwszą w Polsce udaną transplantację serca. Wkrótce rozpoczął też prace nad wykorzystaniem wszczepialnych urządzeń wspomagających działanie tego organu oraz nad wyprodukowaniem sztucznego serca. Na początku lat 90. powołał do życia Fundację Rozwoju Kardiochirurgii. Opracowany tam polski model sztucznych komór serca uratował do dziś życie przeszło 200 osobom.
Minister od podwyżek
Znamienne, że kiedy w TVN 24 wspominano profesora Religę tuż po jego śmierci, wśród wypowiadających się przeważali politycy. Przez ostatnie lata dał się on bowiem poznać przede wszystkim jako polityk. Jego droga w tej dziedzinie była kręta – można powiedzieć, że przeszedł przez niemal wszystkie formacje. W młodości pociągała go ideologia socjalistyczna i komunistyczna, należał do ZMP. Nigdy jednak nie zapisał się do partii. – Nie wstąpiłem do partii nie dlatego, że byłem przeciwnikiem PZPR-u. Nie zrobiłem tego, bo bałem się, że zostanę posądzony o to, iż przyjmuję legitymację, aby coś dla siebie uzyskać – opowiada w wywiadzie. Dopiero pobyt w Stanach Zjednoczonych sprawił, że zaczął inaczej postrzegać polską rzeczywistość.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Szymon Babuchowski