Usunięcia wróżbitów, astrologów i bioenergoterapeutów z listy zawodów zażądała od ministerstwa pracy grupa naukowców.
Pod ich listem otwartym do minister Jolanty Fedak podpisało się w Internecie prawie 2,5 tys. ludzi. Listę otwierają profesorowie fizyki. Dalej widać nazwiska naukowców i ludzi różnych zawodów z całej Polski. „Publikacja dokumentu na stronie internetowej podległej Pani Minister ośmiesza Pani urząd, a przez to narusza powagę Rzeczpospolitej” – napisali.
Dziwne zawody
Co tak bardzo ich oburzyło? Otóż fakt, że urzędy pracy, podległe ministerstwu pracy, umieszczają zawody takie, jak astrolog, wróżbita, bioenergoterapeuta, radiesteta czy refleksolog na liście „Klasyfikacja zawodów i specjalności – opisy grup i zawodów”. „Niżej podpisani uważają za skandaliczne umieszczenie na tej liście szeregu profesji niemających nic wspólnego z cywilizacją XXI wieku, a już na pewno z oficjalnie głoszoną przez Rząd RP ideą tworzenia społeczeństwa opartego na wiedzy” – napisali naukowcy. I jako przykład upadku umysłowego twórców listy przytoczyli opis działalności zawodowej, którą można znaleźć na liście. Na przykład astrolog – według urzędów pracy – „bada wpływ poszczególnych planet Układu Słonecznego i gwiazd stałych na środowisko ziemskie; określa i analizuje zarówno fizyczną, jak i psychiczną sferę zjawisk wywoływanych przez oddziaływanie określonych konfiguracji planetarnych i gwiezdnych w celu uzyskania informacji dotyczących najczęściej człowieka – jego zdrowia, psychiki i losu oraz danych przydatnych w innych dziedzinach życia, takich jak meteorologia czy uprawa roślin”.
Są też „dodatkowe zadania zawodowe”: „dawanie wskazań dotyczących osobistego rozwoju wewnętrznego” i „prowadzenie pracy badawczej i obliczeń statystycznych, przy użyciu współczesnej aparatury, metodologii i terminologii naukowej”. Według naukowców, te wpisy są sprzeczne z racjonalnym myśleniem. Zawierają też „elementarne błędy naukowe i przyczyniają się do szerzenia zabobonów i pseudonaukowego spojrzenia na otaczającą nas rzeczywistość. Umożliwiają też, osobom parającym się praktyką znachorską, powoływanie się na wspomniany dokument w przypadku wykrycia ich działalności naruszającej prawo, np. prowadzenia szkodliwych praktyk »leczniczych«. Poprosiliśmy ministerstwo pracy o komentarz. W odpowiedzi otrzymaliśmy pisemne wyjaśnienie, że ta lista jest potrzebna do prowadzenia analiz rynku pracy. „Brak wyżej wymienionych zawodów spowodowałby zafałszowanie danych statystycznych na temat struktury zawodów występujących na rynku pracy” – napisali specjaliści z Departamentu Rynku Pracy, którzy jednak nie odważyli się umieścić pod tym wyjaśnieniem swoich nazwisk.
Poeta nielegalny
Profesor Łukasz Turski z Centrum Fizyki Teoretycznej PAN i UKSW, jeden z sygnatariuszy listu otwartego, uważa to wyjaśnienie za wykręt. – Prowadzenie działalności gospodarczej nie wymaga przypisywania ludziom aż tak szczegółowych łatek. Zresztą spis zawodów według urzędów pracy nie zawiera choćby takiego zawodu jak poeta. Polacy dostali w tej dziedzinie dwie Nagrody Nobla, więc ten zawód chyba jest w Polsce uprawiany. Jednak zdaje się nielegalnie, jeśli wierzyć w ministerialne listy – komentuje. – Z obecnego kryzysu nie wyjdziemy pod przywództwem wróżek i szamanów, ale dzięki ludziom, którzy ciężko i uczciwie wykonują swoją pracę. Zrównanie ich przez władze z różnymi astrologami jest obraźliwe – mówi. Według naukowców, kolejnym niebezpieczeństwem jest fakt, że różnej maści szarlatani będą mogli ubiegać się o dotacje unijne na organizowane przez siebie szkolenia. To realne niebezpieczeństwo, skoro ministerstwo traktuje ich poważnie. – Nie potępiam ludzi, którzy wierzą w te gusła. Ale korzystając z rozmowy z dziennikarzem, jak zwykle, zapraszam wróżki na zawody w poruszaniu przedmiotów siłą woli – mówi prof. Turski. – Bo ja mam taki przyrząd fizyczny, którym naprawdę poruszam – dodaje.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Przemysław Kucharczak