Jest problem z Guantánamo. Także jeśli chodzi o ocenę takiego kierunku „wojny z terrorem”. Nawet w redakcji „Gościa” nie jesteśmy jednomyślni w poglądach na ten temat i co jakiś czas o tym dyskutujemy. Oczywiście, nikt nie jest zwolennikiem tortur i zasady, że cel uświęca środki.
A jednak jest problem. Obrońcy polityki George’a W. Busha mówią: jest zagrożenie, przeciwnik bezwzględny i aby uniknąć kolejnych zamachów, trzeba wydobyć od nich informacje o siatce terrorystycznej. W ten sposób uratuje się tysiące istnień ludzkich. A że „po dobroci” się nie da, trzeba znaleźć sposób na to, by zmusić morderców do zeznań. Ameryka jest w stanie wojny i warunki wojenne oraz ciągłe zagrożenie wymagają stosowania wyjątkowych środków. Są także przekonani, że dzięki Guantánamo udało się zapobiec wielu katastrofom, podobnym do 11 września.
Przeciwnicy odpowiadają: Guantánamo jest zaprzeczeniem ideałów, o które walczy - jak sama mówi - Ameryka. Warunki wojenne nie usprawiedliwiają stosowania tortur. Przeciwnie, konwencje genewskie, które jawnie lekceważą Amerykanie, dotyczą głównie warunków wojennych, kiedy bierze się jeńców do niewoli. To w warunkach wojennych jeńcy mają mieć zagwarantowane poszanowanie ich godności, nawet jeśli oni sami jeszcze przed chwilą mieli gdzieś godność tysięcy niewinnych istnień. A w każdych warunkach wszystkim przysługuje prawo do obrony i sprawiedliwego procesu, a nie przetrzymywanie przez kilka lat bez formalnych zarzutów. Na to zgodził się świat demokratyczny, wierzący w swoje ideały. I tym ma się różnić od tyranów, z którymi rzekomo walczy.
Ja przyłączam się do tej drugiej grupy. Zgadzam się z prof. Wojciechem Sadurskim, który powiedział kiedyś, że bezwzględny zakaz tortur to nie naiwny idealizm moralny, ale właśnie bardzo praktyczne zabezpieczenie przed uleganiem pokusie władzy i znęcania się nad bezbronnym więźniem. Tej pokusie może ulec każdy, także przedstawiciel świata demokratycznego. Zwłaszcza jeśli za bardzo uwierzy, że jego wizja rzeczywistości jest jedyną słuszną. Bolszewicy też w to wierzyli. Czy wyrywanie paznokci, podtapianie i puszczanie „na full” Britney Spears (jedna z tortur w Guantánamo) uratuje świat przed radykalnymi bojówkarzami? Obawiam się, że skutek jest raczej odwrotny: to rodzi tylko kolejne fundamentalizmy. W Guantánamo tzw. wolny świat strzela gola do własnej bramki.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Komentarz - Jacek Dziedzina