O tym, jak długo potrwa konflikt na Bliskim Wschodzie i czy Izrael spotka los krzyżowców z Ryszardem Montusiewiczem rozmawia Marcin Jakimowicz
Marcin Jakimowicz: Żyd pod Ścianą Płaczu pyta Boga: kiedy ustanie konflikt z Palestyną? Nagle słyszy głos z nieba: Nie za mojej kadencji. Jest naprawdę tak źle?
Ryszard Montusiewicz: – Tak. Ten dowcip powtarzają również z nutą goryczy chrześcijanie w Ziemi Świętej. Pewnych węzłów tego konfliktu niestety nie da się rozwiązać. Brakuje dobrej woli z obydwu stron: palestyńskiej i izraelskiej. W ostatnich latach konfliktu nie dotykano, bo politycy bali się spektakularnej porażki. Prezydent Bush miał aż osiem lat na wypracowanie porozumienia pokojowego. Poszukiwał wprawdzie pewnych rozwiązań, ale ostatecznie z jego planów nic nie wyszło. Unia Europejska nie ma żadnego pomysłu na rozwiązanie konfliktowej sytuacji. Nie ma politycznej determinacji, by użyć swych dyplomatycznych, politycznych i ekonomicznych wpływów. Zresztą my przyglądamy się temu konfliktowi tylko wówczas, gdy on silniej wybucha, gdy dochodzi do eskalacji działań zbrojnych: np. latem w 2006 roku, przy starciu Hezbollahu z Izraelem, czy teraz, w czasie walk w Strefie Gazy.
Konflikt trwa od lat, tymczasem wyrosły nowe pokolenia. Pierwsi osadnicy, harując na pustyni z karabinami w ręku, powtarzali jak mantrę: „Ziemia bez narodu dla narodu bez ziemi”. Pokolenie walczące dziś w Gazie już wie, że gdy ich dziadkowie po latach wrócili do Izraela, nie zastali wcale „ziemi bez narodu”…
– Rzeczywiście funkcjonowało takie hasło. Ale już następne pokolenie powtarzało inną dewizę: „Pokój za ziemię”. Takie rozstrzygnięcie wydawało się niezwykle atrakcyjne. Ale spaliło na panewce. Porozumienie Icchaka Rabina z Jaserem Arafatem rozwiązało tylko niewielką część problemów.
A jaką mantrę powtarza młode pokolenie? Pojawiają się głosy, że jest tylko cieniem swych ojców i dziadków, którzy wygrywali w 1948, 1956 czy 1973. Czy dzisiejsza armia to nie zblazowane, pozbawione motywacji dzieciaki wychowane na MTV?
– Absolutnie się z tym nie zgadzam. Żydzi – i ci w Izraelu, i ci w diasporze – niezwykle wysoko cenią wartość państwa, erec Israel (kraju Izraela), takiej tożsamości wiele innych narodów mogłoby im pozazdrościć. Konflikt nie jest non stop monitorowany. W mediach nie pojawiały się informacje, że oto Hamas wystrzelił serię rakiet na izraelskie przedszkole czy kibuc. Nie było tematu, za mało krwi. Teraz Izrael przeżywa najazd dziennikarzy, którzy wymądrzają się na temat tego konfliktu. Oczywiście młode pokolenie Izraelczyków jest bardzo zróżnicowane: są i dorastający w wielodzietnych rodzinach ortodoksi, których się i w Izraelu (tak!), i w Europie wyśmiewa, i ludzie kompletnie zlaicyzowani, wśród których istnieją nawet struktury ruchów gejowskich. Ale generalnie społeczeństwo izraelskie – a mieszkałem tam 11 lat – jest nastawione dużo bardziej patriotycznie niż wiele narodów europejskich. Jednym z elementów tego patriotyzmu jest służba w wojsku, obrona kraju, która prowadzi, niestety, do przelewania własnej i cudzej krwi w każdym pokoleniu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Marcin Jakimowicz