To opowieść tych, którzy przeżyli. 112 z nich zginęło w czasie II wojny światowej. Niektórzy z rąk komunistów. Film o cichociemnych trafił do kin.
Tym filmem dotykamy bezpośrednio historii. Z pierwszej ręki. Dzięki nielicznym, którzy jeszcze żyją i którzy w filmie Pawła Kędzierskiego „My, Cichociemni. Głosy żyjących” opowiadają o swoich doświadczeniach z czasów wojny. Nie wszyscy, którzy wystąpili w filmie, dożyli dnia jego premiery. Można powiedzieć, że obraz powstał w ostatniej chwili. I zastanowić się, dlaczego ten temat właściwie nie zaistniał w polskim filmie ostatnich lat.
Wiele z tych historii to gotowy scenariusz na film fabularny. Jak chociażby opowieść kpt. Elżbiety Zawackiej, jedynej kobiety wśród cichociemnych, która była początkowo szefem łączności Okręgu ZWZ Śląsk. Po szkoleniu u cichociemnych wróciła do kraju i zaczęła prowadzić działania kurierskie. W 1950 r. aresztowało ją UB. W kolejnych trzech rozprawach podnoszono jej wyroki, by ostatecznie skazać na 10 lat więzienia. Zwolniono ją w 1955 roku na mocy amnestii. Dziś mieszka w Toruniu.
Film Pawła Kędzierskiego to fabularyzowany dokument. Jednak jego największą wartością są relacje, bardzo ciekawe, byłych cichociemnych. Dzisiaj większość z nich ma ponad 90 lat. Opowiadają o swojej drodze do formacji, której żołnierze odgrywali znaczącą rolę w polskim ruchu oporu, o metodach szkolenia i działaniach na terenie Polski. Są to opowieści barwne i pełne werwy. W filmie znajdują się też sceny inscenizowane z wojennej przeszłości. Ale prawdę tych czasów najlepiej oddają wspomnienia bohaterów wydarzeń. Film wypełnia częściowo kolejną białą plamę w historii Polski. Trzeba go zobaczyć.
My, Cichociemni. Głosy żyjących; reż. Paweł Kędzierski, Polska 2008
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Edward Kabiesz