Uwolnienie Íngrid Betancourt to jedna z najbardziej spektakularnych akcji w historii walki z terroryzmem i gotowy scenariusz na sensacyjny film.
Kolumbijka Íngrid Betancourt kandydowała w 2002 r. na stanowisko prezydenta swojego kraju. Jej po-rwanie przez potężną lewacką partyzantkę FARC było wielkim ciosem. Świadczyło o bezradności władz Kolumbii. Teraz karta się odwróciła. Śmiała akcja kolumbijskiej armii wręcz ośmieszyła terrorystów. Operacja uwolnienia Betancourt miała kryptonim „Szach”. Teraz wszyscy oczekują, że następnym krokiem będzie „mat” – czyli likwidacja FARC.
Jesteście wolni!
– Tego ranka powierzyłam swe życie Bogu. Wiedziałam, że ma się zdarzyć coś ważnego. Strażnicy za-powiedzieli nam, że chce nas widzieć komendant FARC, Alfonso Cano – opowiadała po uwolnieniu Betancourt. – Przyleciały wymalowane na biało helikoptery. Ich załogi były ubrane w koszulki z podobizną Che Guevary. Terroryści zapędzili nas do środka. Ich dowódca i jego zastępca wsiedli razem z nami. Kiedy helikopter wystartował, w mgnieniu oka zobaczyliśmy groźnego dowódcę leżącego na ziemi i związanego. Usłyszeliśmy: „jesteście wolni”. Rzuciliśmy się sobie w objęcia – wspomina Betancourt. Wraz z nią wolność odzyskało czternaście innych osób. Kiedy helikoptery wylądowały w wojskowej bazie, Betancourt padła na kolana. – Podziękujcie wraz ze mną Bogu i Najświętszej Maryi Pannie – powiedziała i zaczęła się modlić. Po chwili dołączyli do niej pozostali uwolnieni.
Efektowna „filmowa” akcja była przygotowywana przez ponad rok. Wszystko zaczęło się w maju 2007 roku, kiedy terrorystom uciekł podporucznik policji John Frank Pinchao. Przekazał dowództwu armii bezcenne informacje o miejscu ukrywania najważniejszych jeńców i metodach działania terrorystów. – Dzięki temu udało nam się umieścić wśród terrorystów naszego człowieka – informuje dowodzący akcją generał Freddy Padilla de León. Niedawno kolumbijska armia „wyprodukowała” kontrolowaną plotkę, że francuskie i szwajcarskie organizacje charytatywne chcą się podjąć negocjacji w sprawie uwolnienia Betancourt. Dlatego gdy komendant strażników Gerardo Aguilar Ramírez, pseudonim „César”, usłyszał w telefonie głos komendanta Cano, informujący, że przysyła po jeńców helikoptery, w jego głowie nie pojawiły się żadne podejrzenia. Nie spodziewał się, że podstawiony agent potrafi znakomicie podrobić głos komendanta. „Zwierzchnik” zażądał od „Césara”, by dla bezpieczeństwa konwoju przyleciał razem z zakładnikami.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Leszek Śliwa