Za działalność w konspiracji zginął w hitlerowskim więzieniu. Czy ojciec Leander Kubik zostanie kolejnym męczennikiem II wojny światowej? O jego beatyfikację modlą się parafianie i dawni spiskowcy.
Gdy Maria Kubik kazała otworzyć trumnę, zobaczyła zmasakrowane zwłoki syna. Ciało pokryte było liczny-mi ranami i siniakami – ślady po torturach gestapo i biciu we wronieckiem więzieniu. 19 października 1942 roku był pogrzeb. Ojca Leandra Henryka Kubika pochowano na parafialnym cmentarzu w Nowym Kramsku. Miał 33 lata.
Konspiracja na plebanii
„Przyrzekam na krzyż święty i Mękę Pana Jezusa Chrystusa, że od dziś staję się czynnym bojownikiem o wolność Polski i jej historyczne granice” – młodzi mężczyźni w Gostyniu składają rotę ślubowania, wstępując do konspiracji. Jest początek 1940 roku. Tajna organizacja wojskowa nazywa się Czarny Legion. Gostyń to niewielkie miasteczko w Wielkopolsce, w pobliżu granicy z przedwojenną Trzecią Rzeszą. Na samym początku okupacji hitlerowcy rozstrzelali na rynku 30 mieszkańców. Wysadzili też w powietrze figurę Chrystusa, którą gostynianie postawili w 1923 roku na pamiątkę odzyskanej po zaborach niepodległości. – Dlatego gniew w nas był tak duży – wspomina Marian Sobkowiak, jeden z byłych legionistów. Pan Marian jest dziś po osiemdziesiątce. Gdy wstępował do podziemia, miał 16 lat. Był jednym z najmłodszych członków Czarnego Legionu. Razem ze starszymi kolegami poznaje zasady konspiracji, uzbrojenie, przechodzi szkolenie wojskowe, gromadzi broń i amunicję. Młodzi ludzie wierzą, że wkrótce przeciwko okupantowi wybuchnie powstanie. Organizacja rozbudowuje się i działa także poza Gostyniem. Część spiskowców spotyka się na plebanii kościoła w pobliskim Siemowie. Obowiązki proboszcza pełni tam młody benedyktyn ojciec Leander Kubik. Został ich kapelanem. Maria Kubik upominała podobno syna, by się nie narażał. – Nie mogę tych młodych chłopców zostawić samych – miał jej powiedzieć ojciec Leander.
Obywatele Rzeszy
Przyszedł na świat 4 stycznia 1909 roku. Jego rodzinne Stare Kramsko niedaleko Zielonej Góry należało wtedy do Niemiec. Od początku zaborów wieś zachowywała jednak polski charakter – w okresie kulturkampfu działały tu liczne polskie organizacje. Miejscowa ludność zaś trwała wiernie przy katolicyzmie, mimo że wokół kwitł protestantyzm; późnobarokowy kościół Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Nowym Kramsku zawsze należał do katolików. Gdy Henryk Kubik miał pięć lat, stracił ojca – poległ na samym początku I wojny światowej, walcząc w szeregach armii cesarza Wilhelma. Wielodzietna rodzina Kubików była bardzo religijna. Starsze siostry Henryka Bronisława i Zofia wstąpiły do zgromadzenia elżbietanek. On, jako młody chłopak, wybrał klasztor benedyktynów w Lubiniu w Wielkopolsce. W zakonie przyjął imię Leander. Studiował w Polsce i Czechach. W pierwszą niedzielę czerwca 1937 roku legat papieski na ówczesną Czechosłowację arcybiskup Franciszek Ritter wyświęcił go w praskim kościele Emaus na kapłana. Po święceniach ojciec Leander przybył do pamiętającego czasy Bolesława Śmiałego klasztoru benedyktynów w wielkopolskim Lubiniu. – Robił to, co wszyscy zakonnicy: modlił się i pracował – mówi o. Florian, benedyktyn z Lubinia. Wybucha wojna. W grudniu 1939 roku hitlerowcy wywożą do Dachau proboszcza z Siemowa. Kilka miesięcy później obowiązki proboszcza parafii Podwyższenia Krzyża Świętego i św. Marii Magdaleny w Siemowie przejmuje o. Leander. Siemowo, tak jak Gostyń, leży w granicach Trzeciej Rzeszy. Oznacza to, że tutejsi mieszkańcy są obywatelami Niemiec, a każde wystąpienie przeciwko hitlerowskim władzom traktowane jest przez okupanta jak zdrada stanu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Stanisław Zasada, korespondent Gościa z Wielkopolski