- Ja jestem uczciwy. Zapłacili za 3:0 i będzie 3:0 – mówił sędzia pierwszoligowy w filmie „Piłkarski poker”. Co trzeba zrobić, żeby usunąć korupcję z polskiego futbolu?
W innych złapać i ukarać, kluby zamieszane w korupcję zdegradować i wszystko będzie w porządku – wołają naiwni, którzy nie zdają sobie sprawy ze skali zjawiska. Oczywiście winnych trzeba karać, ale to nie wystarczy. Bo korupcja w polskiej piłce to nie jest sprawka kilku, czy nawet kilkuset czarnych owiec. Problemem jest brak owiec białych. W ciągu czterech lat, od kiedy policja i prokuratura ścigają nieuczciwych działaczy, sędziów, trenerów i piłkarzy, zatrzymano lub przesłuchano już sto kilkanaście osób. Wśród nich jest wielu ludzi cieszących się w środowisku piłkarskim dużym autorytetem, jak byli sędziowie Wit Żelazko i Aleksander Suchanek, czy trenerzy, a wcześniej reprezentanci Polski Dariusz Wdowczyk i Andrzej Woźniak. Polski Związek Piłki Nożnej ukarał dyskwalifikacjami i grzywnami dziesiątki osób, a degradacjami i karnymi punktami kilkanaście klubów. I końca nie widać! Afery korupcyjne co pewien czas wybuchają w różnych krajach. Wszędzie jednak dotyczą ograniczonej grupy osób, która działa w określonym czasie. Łatwo więc opanować sytuację. U nas, niestety, korupcja jest tak mocno zakorzeniona, że niczym sycylijska mafia odradza się po każdej fali aresztowań.
Wspólnoty węgla i stali
To było w połowie lat siedemdziesiątych. Mój kolega z liceum miał wysoko postawionego ojca i wiedział bardzo dużo. „Jesteś ciekawy, kto będzie mistrzem Polski, a kto spadnie?” – zapytał mnie. Potem rozpisał wyniki kilku ostatnich kolejek ligowych. Nie chciałem mu wierzyć. W pojedynczych meczach wiadomo, że zdarza się korupcja, ale żeby w zmowie była cała liga? Załamałem się, kiedy się okazało, że „trafił” wszystkie wyniki. W tamtych czasach polska piłka była polem rywalizacji między komunistycznymi bossami różnych branż. Najmocniejsze były górnictwo (Górnik Zabrze, GKS Katowice, Szombierki Bytom, Zagłębie Sosnowiec), hutnictwo (Ruch Chorzów, Stal Rzeszów, Stal Mielec), wojsko (Legia Warszawa, Śląsk Wrocław) i milicja (Wisła Kraków, Gwardia Warszawa). Nigdzie nie księgowane pieniądze krążyły z ręki do ręki. Często zresztą piłkarze otrzymywali po prostu służbowe polecenia, żeby np. wspomóc bratnie kluby. To wtedy zalęgło się zło w środowisku piłkarskim.
Z czasem ludzie związani z piłką pogodzili się, że rządzą układy. Swoją życiową wiedzę przekazywali młodym adeptom piłki. Rosły kolejne pokolenia ludzi o spaczonej moralności. Mówił o tym kilka lat temu były reprezentant Polski Roman Kosecki: – Kibice obserwują tylko ekstraklasę, a nie spoglądają na tych kłamliwych działaczy, tych pseudotrenerów, którzy zajmują się najmłodszymi piłkarzami. Jeśli nastoletni juniorzy sprzedają mecze, przyzwyczajają się do tego, że sędzia celowo im sprzyja, to jacy mogą wyrosnąć z nich zawodnicy? My się później dziwimy, że handlują w lidze, skoro wychowali się w takim środowisku!
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Leszek Śliwa