Marcin Jakimowicz: Ojciec Księdza Arcybiskupa był górnikiem. Czy jako dziecko bał się Ksiądz, gdy tata wychodził do pracy?
Abp Damian Zimoń: – Gdy byłem dzieckiem, mój ojciec był już sztygarem w oddziale maszynowym na kopalni „Rymer” w Niedobczycach, już nieistniejącej. Pamiętam, jak uległ wypadkowi. Leżał w szpitalu w Rydułtowach. Musiałem być bardzo mały, bo pamiętam, że gdy biegłem do niego, przewróciłem się na posadzce szpitalnej. Ojciec był maszynistą w kopalni, wychylił się niechcący i huknął głową w belkę. Widziałem jego zabandażowaną głowę. Zapamiętałem strach w oczach mamy. Górnictwo często wiąże się z ludzkimi dramatami...
Czy na Śląsku inaczej przeżywa się śmierć?
– Tak. Nie można się do niej przyzwyczaić, to jasne, ale dotyka się jej częściej. To często cena, jaką płaci górnik za ten czarny diament: źródło ciepła w całej Polsce. Wszyscy wokół mówią: węgiel, węgiel. A ja mówię: człowiek. Chcę przypomnieć o tym prostym człowieku, często pomiatanym, wykonującym bardzo ciężką, niebezpieczną pracę. Przecież co chwila zdarzają się takie katastrofy: To nie tylko dwudziestu trzech z „Halemby”, ale i dziesięciu z „Jas-Mosu”, i wielu innych. Taka jest, niestety, cena czarnego kruszcu. Ta cena jest zbyt wielka. W świadomości ogólnopolskiej funkcjonują jakieś mity o przywilejach górniczych. To się dawno skończyło. Teraz jest ciężka, czasami słabo płatna praca.
Na spotkanie opłatkowe przychodzi 200, 300 osób: wdowy i dzieci po górnikach. Ktoś, kto nie widział ich twarzy, nic nie zrozumie. Trzeba przywrócić tym prostym, zapracowanym górnikom ludzką twarz. Więcej z nimi rozmawiać. Większość z nich boi się opowiadać o warunkach swojej pracy. To przerażające. Boją się, że stracą pracę.
Nadzieja umarła – głosiły nagłówki gazet po tragedii na „Halembie”. Czy nadzieja umiera?
– Człowiek dzisiaj tak urządza świat, że nieustannie słyszymy o katastrofach, wypadkach. Ta śmiercionośna cywilizacja żyje w nieustannym strachu. Chrześcijaństwo daje nadzieję: nie jesteśmy na tej ziemi ma stałe. Czeka na nas Bóg. Święty Franciszek nazywał śmierć siostrą. Bez wiary zostaje dramat, pustka, żywa rozpacz. Wiara daje światło, mówi o zmartwychwstaniu. Śmierć nie jest ostatnim słowem.
Podczas tragedii w hali targowej czy w Halembie od razu zjawiali się księża. Pomagali, modlili się, pocieszali. Cieszy się Ksiądz Arcybiskup, że ma takich kapłanów?
– Tak. Psychologowie na miejsca tragedii przychodzą dopiero od pewnego czasu. A nasi księża mają to zakodowane. Gdy jest wypadek, biegną z pomocą. W Halembie dla rodzin ofiar odprawiono Mszę, księża na kolanach odmawiali z nimi Różaniec. Caritas bardzo finansowo pomogła tym ludziom. Cała Polska się za nich modliła: w archidiecezji poznańskiej zabrzmiały dzwony, wzywając do modlitwy. Były Msze na Jasnej Górze, w Łagiewnikach, telegram od Papieża. To ogromny znak jedności.
Główną Mszę odprawimy 3 grudnia o godzinie 13.00 w katedrze Chrystusa Króla w Katowicach. Będą rodziny, przyjaciele ofiar. Mszę transmitować będzie TVP Polonia.
* Abp Damian Zimoń jest metropolitą katowickim i przewodniczącym Komisji Duszpasterstwa Ogólnego Episkopatu Polski
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
rozmowa z abp. Damianem Zimoniem