Już nie tylko w pracy coraz bardziej zastępują nas komputery. Także konsumpcja się automatyzuje.
Handel detaliczny nadal jest potężnym kołem zamachowym całej krajowej gospodarki. W ubiegłym roku wartość sprzedaży detalicznej w Polsce przekroczyła 220 mld zł. Tyle wydaliśmy na zakupy w sklepach, na bazarach i w centrach handlowych. Ale coraz więcej zakupów robimy z pominięciem tradycyjnego kanału dystrybucji.
Króluje elektronika
Szczególnie szybko, jak zauważają analitycy, rośnie udział sprzedaży towarów przez internet (tzw. e-commerce). Polacy dość szybko zaakceptowali ten rodzaj handlu. Gdy pojawił się na początku wieku, jego wartość była znikoma – w 2001 r. wynosiła w sumie ok. 100 mln zł (zarówno w sklepach sieciowych, jak i na platformach aukcyjnych). W ubiegłym roku natomiast w sieciowych placówkach wydaliśmy już blisko 16 mld zł, co stanowiło ok. 2,2 proc. całej krajowej sprzedaży detalicznej. – Zakupy internetowe przestają być nowoczesnym gadżetem skierowanym przede wszystkim do spragnionych nowości młodych ludzi, a stają się istotną częścią gospodarki narodowej – uważa Adam Kwaśniewski ze Stowarzyszenia Marketingu Bezpośredniego. To prawda, handel w ostatnich latach przenosi się do sieci z roku na rok wolniej. Na początku dekady obroty rosły o sto i więcej procent. W 2008 r. w sieci wydaliśmy o 36,4 proc. więcej niż rok wcześniej, w ubiegłym roku – już tylko o 22 proc. więcej niż w 2009. Zdaniem specjalistów rynek e-commerce znajduje się w fazie stabilizacji i powolnego rozwoju. W ubiegłym roku, według niepotwierdzonych jeszcze prognoz Stowarzyszenia Marketingu Bezpośredniego, wartość wirtualnego handlu była o 17–18 proc. wyższa niż rok wcześniej. Co najczęściej kupujemy w internecie? Zdaniem analityków Stowarzyszenia Marketingu Bezpośredniego, zdecydowanie najlepiej rozwija się sprzedaż sprzętu elektronicznego (AGD i RTV), bardzo dobrze radzą sobie także artykuły wyposażenia wnętrz (kategoria dom i ogród), akcesoria komputerowe oraz książki i rozmaite tak zwane produkty multimedialne. Słabo natomiast wypada sprzedaż artykułów spożywczych, a szczególnie wyższej jakości, świeżych produktów delikatesowych. Ale nie jest to nic dziwnego, biorąc pod uwagę fakt, że są to zazwyczaj towary, które psują się bardzo szybko, nie mogą długo zalegać w magazynie i muszą znaleźć nabywcę najlepiej w ciągu kilku godzin.
Szlak wyznacza Japonia
Drobne i szybkie zakupy spożywcze stają się natomiast powoli domeną tzw. automatów wendingowych. Cóż to takiego? To rozmaite maszyny, które po wrzuceniu do środka kilku złotych, „wypluwają” kanapki, napoje gazowane w puszkach, przekąski, kawę i herbatę. Najczęściej stoją na dworcach, w recepcjach biurowców, szpitalach, szkołach, i na uczelniach. Chociaż ciągle jest ich za mało, jak twierdzą eksperci, w ostatnich latach dosłownie wyrastają jak grzyby po deszczu. Obecnie w całym kraju działa około 50 tys. maszyn (na początku wieku było ich zaledwie ok. 16 tys.). Klienci wrzucili do nich natomiast w 2010 roku, bagatela, około 225 mln zł, o ok. 20 mln zł więcej niż rok wcześniej. Niestety, najlepsze lokalizacje, które są kluczem do powodzenia tego biznesu, są już podobno zajęte.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Aleksandra Kozicka-Puch, dziennikarka gospodarcza