Pierwsze wiercenia oceniające, na ile gazu z łupków może liczyć Polska, mają się rozpocząć lada dzień. Tak przynajmniej twierdzi minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. I dodaje: „Polska może się stać drugą Norwegią”.
Norwegia jest jednym z najbogatszych krajów świata dzięki eksploatowanym od lat 60. i 70. XX w. złożom ropy i gazu. Czy Polskę czeka taki sam awans? Szacuje się, że pod ziemią mamy prawdziwe bogactwo, do 3 bilionów metrów sześciennych gazu w tzw. pokładach niekonwencjonalnych. Gaz wypełnia przestrzenie i pory skał łupkowych na pasie od Trójmiasta, przez Toruń, Warszawę po Lublin. Wiercenia mają ponad wszelką wątpliwość stwierdzić zasobność naszych pokładów.
Najwięksi na start
Na razie nie wiadomo, jak długo potrwają badania geologiczne, ale nie zanosi się, by trwały one mniej niż kilka lat (geolodzy mówią, że minimum 5). Badania mają być pomocne w oszacowaniu ilości gazu łupkowego i jego dokładnej lokalizacji. Tylko część obszarów gazonośnych jest udokumentowana. Polskie Ministerstwo Środowiska wydało w ostatnich kilkunastu miesiącach kilkadziesiąt koncesji na badawcze odwierty takim gigantom światowym jak amerykańskie Exxon Mobil czy ConocoPhillips. 11 koncesji poszukiwawczych uzyskało też Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo (PGNiG). Złoża, z którymi wiązane są duże nadzieje, nie są złożami konwencjonalnymi, takimi jak te eksploatowane na świecie dzisiaj. Nieliczne firmy potrafią wydobywać gaz łupkowy. Odpowiednią technologię opracowały firmy amerykańskie (dlatego głównie one otrzymują polskie koncesje) dopiero kilkanaście lat temu. Paliwo ze złóż konwencjonalnych wydobywa się o wiele prościej. Coraz częściej słychać jednak głosy, że przyszłość jest w łupkach. Łupki – dosłownie – robią oszałamiającą karierę. Od Amerykanów technologię kupiły już rosyjski Gazprom i firmy z Indii. Kwoty, jakie musiały za nią zapłacić, idą w dziesiątki miliardów dolarów. Jeszcze kilka lat temu nikt nie uwierzyłby, że nieznana nikomu firma, mająca technologię wydobywania gazu z łupków, może kosztować ponad 40 mld dolarów (tyle zapłacono niedawno za amerykańską firmę XTO).
Skąd wziął się gaz?
Ze wstępnych szacunków wynika, że gazu łupkowego jest w Polsce przynajmniej 1,5 biliona metrów sześciennych. Może go być nawet dwa razy więcej. Na ile to wystarczy? Przy dzisiejszym zużyciu ostrożne szacunki mówią, o 100–200 latach. Zdaniem głównego geologa kraju Henryka Jezierskiego, eksploatacja polskich złóż gazu łupkowego ruszy nie wcześniej niż za 10–15 lat. Gaz łupkowy jest takim samym gazem jak ten, który wydobywa się ze złóż konwencjonalnych. W tych ostatnich gaz jest zgromadzony pod wysokim ciśnieniem w większych zbiornikach czy lukach pomiędzy warstwami skał. Gdy poszukiwaczom uda się dowiercić do takiej pustej (choć w zasadzie wypełnionej gazem) przestrzeni, ciśnienie wypycha gaz na zewnątrz. Gaz łupkowy wypełnia niewielkie pęknięcia i pory w skałach na bardzo dużych przestrzeniach. Nie sposób go wydobywać tak jak gaz „konwencjonalny”, bo między porami i małymi pęknięciami wypełnionymi gazem nie ma połączeń. Cała sztuka polega na tym, żeby te połączenia zrobić (patrz infografika).
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Rożek