Wejście do strefy euro nie jest gwarancją dobrobytu. Boleśnie przekonali się o tym Grecy.
Grecja należy do strefy euro od 2001 r. Korzystając z członkostwa w tym klubie, rząd grecki zaciągał tanie kredyty. Wydatki państwa, zwłaszcza na biurokrację, zostały rozdęte ponad miarę. Politycy kusili wyborców obietnicami, i nawet je spełniali, ale na koszt państwa. W dodatku Grecja dostała się do strefy euro dzięki temu, że jej ówczesny lewicowy rząd sfałszował dane statystyczne. W kłamliwy sposób wykazał, że jego kraj spełnia surowe kryteria wprowadzenia wspólnej europejskiej waluty. Potem prawicowy rząd oszukiwał w sprawie wielkości dziury budżetowej, czyli nadwyżki wydatków państwa nad jego dochodami. Według oficjalnych prognoz, deficyt ten miał w ub. roku wynieść 6 proc. PUB. Tymczasem już na jesieni okazało się, że będzie to prawie 13 proc. Dla finansów państwa to masakra. Każdy kraj, który podałby takie informacje, zacząłby być uważany za bankruta. Jego wiarygodność byłaby zerowa – mówi ekspert Instytutu Sobieskiego dr Grzegorz Szczodrowski. Dodaje, że jeśli gdzieś dzieją się rzeczy takie jak w Grecji, to znaczy, że ster władzy w tym państwie dzierżą albo kłamcy, albo ekonomiczni partacze.
Jak śpi prezes Trichet
Gdyby problemy Grecji kończyły się na jej granicach, nie byłoby jeszcze najgorzej. Ale tak nie jest. Bo Grecja nie ma już własnej waluty. Ma euro. To znaczy, że greckie kłopoty przekładają się na kłopoty dla całej strefy euro. – Niektórzy mówią, że ten problem polega na złym przykładzie – mówi prof. Jan Winiecki z Rady Polityki Pieniężnej. – Ja bym powiedział, że Jean-Claude Trichet (prezes Europejskiego Banku Centralnego – przyp. JD) będzie gorzej sypiał, dlatego, że jeśli raz pomoże się jakiemuś krajowi, który sam napytał sobie biedy, to za chwilę po taką samą pomoc zgłoszą się kolejne kraje. I tak będziemy szli od kryzysu do kryzysu – prorokuje. Kim są potencjalni petenci? Anglosascy analitycy finansowi określają ich złośliwym skrótem: PIGS (ang. świnie). Tworzą go pierwsze litery nazw następujących krajów: Portugalii, Irlandii, Grecji i Hiszpanii (Spain). Niektórzy mówią, że pod literą „I” równie dobrze mogłaby się ukryć Italia, a inni dodają, że w poczekalni do tej „świńskiej grupy” stoją już Belgia i Austria.
Co zrobić?
– Jeśli Grecja nie naprawi sytuacji, i to szybko, powinna być wykluczona ze strefy euro. Ale to się z pewnością nie stanie – przewiduje dr Szczodrowski. Przywrócenie w Grecji narodowej waluty (do 2001 r. była to drachma) musiałoby potrwać co najmniej kilka miesięcy i kosztować wielkie pieniądze. Oznaczałoby to także nieprawdopodobne zamieszanie w ekonomii i konflikty polityczne. Byłaby to przede wszystkim bezprecedensowa klęska zjednoczonej Europy. Trudno się więc dziwić, że Komisja Europejska nie chce słyszeć o usunięciu Grecji ze strefy euro. Pytana o to rzeczniczka Komisji ds. gospodarczych i finansowych Amelia Torres ucięła krótko: – Komisja Europejska nie wchodzi w dyskusje o scenariuszach, które są nierealistyczne.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jarosław Dudała