Zeszły tydzień dla polskiego ministra finansów nie był udany. Z powodu Międzynarodowego Funduszu Wa-lutowego i Głównego Urzędu Statystycznego.
Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW) jest często nazywany najpoważniejszą instytucją finansową na świecie. Jest organizacją niezależną, działającą w ramach ONZ. Założony został w 1944 roku, a dzisiaj należy do niego 185 państw z całego świata. W zamian za reformowanie swoich gospodarek pomaga zadłużonym krajom członkowskim.
NFW pesymistyczny
Przed kilkoma dniami fundusz w raporcie World Economic Outlook ujawnił swoje prognozy spadków produktu krajowego. Zdaniem analityków MFW, w 2009 roku polskie PKB nie tylko nie będzie rosło, ale spadnie. Dokładnie o 0,7 proc. Dla przypomnienia, nasze Ministerstwo Finansów twierdzi, że Polska będzie się rozwijała w tempie 1,7 proc. Choć przed kilkoma dniami minister finansów Jacek Rostowski stwierdził co prawda, że istnieje możliwość, że nasza gospodarka na kilka miesięcy stanie w miejscu, a nawet nieznacznie się cofnie, prawdopodobieństwo takiego rozwoju wypadków określił jednak jako „bardzo mało prawdopodobne”. Teraz, jak wielu innych ekonomistów, zapewne zmieni zdanie. Skąd MFW wie, o ile spadnie polskie PKB? Cofanie naszej gospodarki już kilka miesięcy temu przewidzieli analitycy Danske Bank. To jednak niewielka instytucja i eksperci nie potraktowali tych informacji poważnie. Tym bardziej że gdy ukazywały się analizy Danske Bank (w grudniu 2008 roku) swoje przewidywania opublikowała także należąca do Bank of America instytucja Merrill Lynch. Ta ostatnia mówiła o wzroście polskiego PKB w 2009 roku o 1,8 proc. Teraz spekulacje zostały ucięte. MFW jest bardzo poważną instytucją. Opisuje stan gospodarek poszczególnych krajów na podstawie kondycji innych gospodarek w regionie (znając dokładnie powiązania pomiędzy nimi) oraz na podstawie dogłębnej analizy sytuacji wewnątrz kraju.
GUS znalazł dziurę
Jeżeli przewidywania MFW sprawdzą się co do joty, tempo rozwoju, a właściwie spadku polskiej gospodarki będzie takie, jak na samym początku naszej transformacji. Choć brzmi to bardzo pesymistycznie, sytuacja innych w Europie będzie nieporównywalnie gorsza. Niemiecka gospodarka może się kurczyć w tempie nawet 6–7 proc., irlandzka w tempie 8 proc., a łotewska cofnie się aż o 12 proc. To także dla Polski złe informacje, szczególnie jeżeli chodzi o gospodarkę Niemiec. MFW przewiduje, że choć w 2009 roku polskie PKB się skurczy, to już w 2010 roku wzrośnie o 1,3 proc. Większość krajów europejskich także w przyszłym roku zanotuje spadki PKB.
W tym samym momencie, gdy z wypiekami na twarzy analitycy finansowi wczytywali się w dane Międzynarodowego Funduszu Walutowego, polski Główny Urząd Statystyczny podał, że w 2008 roku nasz deficyt wyniósł 3,9 proc. Resort finansów jeszcze w grudniu zakładał, że wyniesie 2,7 proc. Ta różnica oznacza, że gdzieś „zniknęło” 15 mld złotych. Ale nie tylko o pieniądze chodzi (zmniejszone wpływy do budżetu oznaczać będą nowelizację tegorocznej ustawy budżetowej). Rząd chce, by Polska jak najszybciej weszła do systemu ERM2, przedsionka przed przyjęciem waluty euro. Teraz to niemożliwe, bo warunkiem, by tam się dostać, jest ograniczenie deficytu poniżej 3 proc. PKB. Prognozy na ten rok są jeszcze gorsze. Nasz deficyt w 2009 roku ma wynieść 4,6 proc. Z takim deficytem nie wejdziemy do ERM2, a więc nie będziemy mieli euro do 2012 roku. Komisja Europejska może nas też ukarać tzw. procedurą nadmiernego deficytu. A to już może mieć daleko idące konsekwencje, ze zredukowaniem wysokość unijnych funduszy strukturalnych włącznie.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Rożek