Dobry przykład

16 lat po uzyskaniu niepodległości, jako 16. kraj Unii, Słowacja wprowadziła europejską walutę. Jest pierwszym krajem z dawnego bloku wschodniego. Sposób, w jaki Słowacja to zrobiła, może być wzorem dla następnych.

Z czym kojarzy się wprowadzanie euro? Z drożejącymi produktami. Jest w tym ziarno prawdy. We wszystkich krajach, które wprowadziły wspólną walutę, ceny poszły w górę. Ale nie o tak dużo, jak powszechnie się sądzi. Średnio było to około 2 proc. Jaki udział w tym ma zmiana waluty? Pewnie niewielki. Walutę zmienia się od nowego roku, a zwykle właśnie do 1 stycznia czeka się z wynikającymi z inflacji podwyżkami. Zmiana waluty wpływa na wzrost cen tych najtańszych produktów. Dzieje się tak, bo sprzedawcy zwykle ceny zaokrąglają w górę. Różnice mogą sięgać 1–2 eurocentów.

Panika? Absolutnie
– Od sierpnia 2008 r. każdy sprzedawca miał obowiązek podawać ceny w słowackich koronach i w euro równocześnie. Ustalono sztywny przelicznik. 1 euro za 30,126 słowackich koron – powiedział „Gościowi” Pavol, kierownik hipermarketu Tesco w Czadcy. – Każdy mógł przeliczyć, czy właściciel sklepu nie oszukuje – dodaje. A gdyby oszukiwał, czekać go mogły poważne konsekwencje. Do kodeksu karnego dopisano odpowiednie paragrafy. Bardziej chodziło o uspokojenie społeczeństwa niż przeciwdziałanie możliwym zagrożeniom. I udało się. Od sierpnia na Słowacji zanotowano zaledwie kilka przypadków zawyżania cen. Tak sprawne wprowadzanie nowej waluty wcale nie musiało być oczywiste. W niektórych krajach nie było obowiązku podwójnego pisania cen na produktach. Na przełomie roku w sklepach pojawiły się po prostu inne kwoty. Trudno było się zorientować, trudno było się przyzwyczaić. W Niemczech niektóre produkty podrożały o kilkanaście procent. To samo we Włoszech czy Francji. Niechlubnym wyjątkiem jest Grecja.

Gdy w 2001 roku zmieniała walutę, ceny żywności wzrosły o prawie 100 proc. Rozpoczęły się strajki. Choć przelicznik drachmy na euro był ustalony, w praktyce nikt nie sprawdzał, czy jest przestrzegany. Problem szczególnie dotyczył niewielkich miejscowości turystycznych. Taki scenariusz nie mieści się w głowie Słowakom. Oni w euro mogli już płacić wcześniej. Jako pierwsza, bo od 2006 roku, możliwość płacenia w europejskiej walucie wprowadziła brytyjska sieć supermarketów Tesco. I ruszyła lawina. – W euro płacili u mnie turyści już wcześniej – mówi „Gościowi” Abdul Karim, Libańczyk, prowadzący w niewielkiej miejscowości Zborov nad Bystricou stoisko z wyrobami skórzanymi. – Przeliczałem ceny według ustalonego kursu – dodaje. – Co zatem zmienia się dla kupującego od nowego roku – pytam? – Do końca grudnia poprzedniego roku można było płacić w euro, tak samo zresztą jak w polskich złotówkach. Ja natomiast musiałem wydawać resztę w koronach. Od stycznia muszę wydawać w euro – mówi.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Tomasz Rożek