Unijne dopłaty do rolnictwa w dużej części nie trafiają ani do rolników, ani do biednych.
Pieniądze, jakie Unia przeznacza na dopłaty dla rolnictwa, zjadają prawie połowę całego europejskiego budżetu. To około 50 miliardów euro rocznie. Najwięcej dostają Francja i Niemcy. Co ciekawe, mimo że pieniądze, które dopłaca się do rolnictwa, są publiczne, do niedawna ich wysokość była owiana całkowitą tajemnicą. Dlaczego się tak dzieje? Można się tylko domyślać, że chodzi o pieniądze. Argumenty o tajemnicy i ochronie danych osobowych, jakich używała przez lata Komisja Europejska czy odpowiednie agencje poszczególnych krajów, można włożyć między bajki. Od kiedy tajemnicą są podmioty otrzymujące dotacje z państwowej kiesy?
Królowa rolniczką?
Pierwszym krajem, który ujawnił listę korzystających z unijnych dopłat do rolnictwa, była Dania. Po czterech latach prób, w 2004 r. rząd Królestwa Danii ujawnił, kto, za co i ile pieniędzy dostaje. No i wybuchł mały skandal. Naiwnie można by sądzić, że dopłaty bezpośrednie dla rolnictwa skierowane są… do rolników. W rzeczywistości najwięcej zyskują na nich ogromne koncerny. W Danii w 2004 r. najwięcej otrzymał koncern Arla. To największy wytwórca produktów mlecznych w całej Skandynawii. Posiada większość akcji jednego z największych graczy na rynku mleczarskim w Wielkiej Brytanii. Prowadzi interesy m.in. w USA i krajach arabskich. Na liście beneficjentów wysoko plasuje się także duńska rodzina królewska.
Trzy miesiące po ujawnieniu odbiorców unijnej pomocy w Danii analogiczną listę przedstawiła Wielka Brytania. No i znowu okazało się, że mali i średni przedsiębiorcy rolni, dla których dedykowana powinna być unijna pomoc rolna, dostają niewiele. Pierwszy na brytyjskiej liście jest międzynarodowy koncern spożywczy Tate & Lyle. Swoje fabryki ma w Wielkiej Brytanii, Portugalii i Kanadzie. Prowadzi interesy na całym świecie i… w 2002 roku z unijnej kasy zgarnął ponad pół miliarda euro pomocy rolniczej. Bardzo wysoko na liście uplasowała się brytyjska rodzina królewska, dostając niecały milion euro pomocy.
Niedawno światło dzienne ujrzała polska lista rolniczych odbiorców unijnych dopłat. I tak jak w innych krajach, na próżno szukać na jej szczycie rolników indywidualnych. Są za to duże spółdzielnie, spółki i korporacje. W 2006 roku Polska dostała prawie 8 mld złotych na dopłaty rolnicze, ale aż 20 proc. z tej sumy zasili konta jedynie 0,6 proc. wszystkich ubiegających się o dotacje gospodarstw. W całej Unii 80 proc. środków trafia do 20 proc. uprawnionych. Tym samym pomoc zamieniła się we wspieranie tych najbogatszych. Oczywiście pieniądze dostają także biedni (a właściwie mniejsi), ale wydaje się, że to właśnie oni powinni być głównym odbiorcą unijnych pieniędzy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Tomasz Rożek