Za postępującym sukcesem ideologii transgender stoją międzynarodowe organizacje, które, mimo że nie mają do tego mandatu, przepychają odniesienia prawne i nowy kompas moralny. Nie bez znaczenia pozostają tu ogromne pieniądze przekazywane na lobbing przez miliarderów, wśród których jest m.in. organizacja George’a Sorosa. Wskazuje na to Pauline Quillon, która jest francuską dziennikarką i autorką książki „Ankieta nt. dysforii płciowej. Dobrze zrozumieć, by naprawdę pomóc dzieciom (matkom)".
Francuska dziennikarka przypomina, że postępujący marsz naszych społeczeństw w kierunku uznania prawa dzieci do „samookreślenia” swojej płci jest zjawiskiem globalnym, w którym niebagatelną rolę odgrywają organizacje międzynarodowe. Zauważa, że w 2006 roku grupa ekspertów ds. praw człowieka, która spotkała się w Indonezji, podpisała dwadzieścia dziewięć Zasad z Dżakarty, które stały się niewiążącymi międzynarodowymi standardami prawnymi, jakich wszystkie państwa powinny idealnie przestrzegać w odniesieniu do orientacji seksualnej i „tożsamości płciowej”. Instytucje międzynarodowe (ONZ, Rada Europy) wykorzystują owe prawidła i rekomendują je poszczególnym krajom.
„Ci eksperci nie mają mandatu, nie mają władzy, ale ich zasady służą za odniesienie prawne oraz moralny kompas” – podkreśla Quillon.
Przypomina, że rok później dodano kolejne dziesięć zasad dotyczących „ekspresji płci”. Należą do nich m.in. obowiązek akceptacji zmiany nazwiska i płci w stanie cywilnym w każdym wieku, obowiązek ochrony prawa każdego dziecka do samostanowienia, czy też „zapewnienia we wszystkich szkołach czy innych instytucjach bezpiecznych urządzeń sanitarnych”.
Dziennikarka wskazuje, że w instytucjach europejskich panuje w tej kwestii intensywny lobbing a dziecko trans staje się nowym produktem marketingowym.
„Jest przedstawiane jako nowy bohater, zdobywca tożsamości; ktoś kto redefiniuje siebie pozostaje w opozycji do tych, którzy pozostają sobą i to oni są traktowani za banalnych oraz nieznaczących” – mówi dziennikarka.
Wskazuje, że coraz więcej bajek ma transseksualnych bohaterów, zawsze przedstawianych jako zabawni i pozytywni. Przywołuje reklamę szamponu wypuszczoną przez firmę Pantene w ubiegłym roku. Transgenderowa dziewczynka i jej dwie matki z całą powagą wyjaśniają w niej, że włosy odegrały ważną rolę w jej zmianie płci. Wiele marek w swym przekazie podkreśla ten epicki podbój siebie poprzez celebrowanie odwagi. Np. firma Nike prowadzi kampanię „Unlimited Courage” celebrującą transgenderowego triathlonistę Chrisa Mosiera. W bajkach ani reklamach nie wspomina się słowem o trudnościach, cierpieniach i niedoskonałościach fizycznej przemiany oraz wynikających z niej problemach psychologicznych.
Dziennikarka podkreśla, że rewolucja gender, której jesteśmy świadkami i w której biorą udział dzieci, jest w rzeczywistości ostatecznym wyrazem roszczenia sobie absolutnej wolności, czyli samostanowienia. Quillon wskazuje, że paradoksalnie osoby trans uzależniają się od maszyn i całego przemysłu, który sprzedaje im hormony czy inne środki niezbędne do utrzymania oczekiwanego wyglądu. „Ciało nie jest już święte, czyli nienaruszalne, ale staje się produktem dostarczonym na rynek” – mówi francuska dziennikarka. I dodaje: „Skoro każdy z nas może wybrać sobie płeć, ukształtować swoje ciało tak, by było «na nasz obraz«», tak jak Bóg stworzył człowieka «na swój obraz», to nic nie stoi na przeszkodzie, byśmy używali go tak, jak chcemy, zarówno po to, by się nim cieszyć, jak i po to, by je urynkowić”.