Sprowadzenie owoców beatyfikacji kard. Wyszyńskiego do oddawanego mu kultu byłoby wielkim ograniczeniem – mówi metropolita warszawski w rok po wyniesieniu na ołtarze kard. Stefana Wyszyńskiego i Matki Róży Czackiej. Wyjaśnia, że najważniejsze jest wydobycie ze spuścizny Prymasa Tysiąclecia oraz Matki Czackiej tych inspiracji, jakie mogłyby być cenne dla Kościoła dziś.
Jak to można zrobić dziś? Na czym taki program winien się opierać?
Kościół z pewnością potrzebuje programu i to wybiegającego w przyszłość. Tylko w dzisiejszym, tak gwałtownie zmieniającym się świecie, jest on znacznie trudniejszy do zbudowania. Weźmy choćby sferę charytatywną. Wszelkie programy jakie tworzyliśmy 3 lata temu, zdezaktualizowały się w momencie wybuchu wojny na Ukrainie. Wcześniej nikt o tym nie myślał, także i państwo. Kościół musiał stanąć wobec zupełnie nowego wyzwania i mam nadzieję, że się dobrze z tego wywiązał. Nie tylko intensywnie włączył się w proces pomocy uchodźcom w Polsce jak i pomocy samej Ukrainie. Równie ważne było nieustanne przypominanie o przykazaniu miłości bliźniego, które dotyczy każdego, w tym wypadku uchodźców.
A w jakiej mierze w odpowiedzi na aktualne wyzwania może nam pomóc toczący się obecnie synod nt. synodalności Kościoła, którego etap diecezjalny właśnie się zakończył. Jakie nadzieje z synodem wiąże Ksiądz Kardynał?
Myślę, że synod, i o tym rozmawialiśmy także w Rzymie na konsystorzu kardynałów, był przede wszystkim pomysłem na zreformowanie Synodu Biskupów, tak, by go uczynić synodem całego Kościoła. I stąd to wyjście do Kościołów partykularnych na etapie diecezjalnym, co było bardzo potrzebne i trafione.
Niektórzy mówią, że słabe było zaangażowanie wiernych w synod. Ale nie przejmuję się tym, że w Polsce było to 120 czy 150 tys. osób, czyli znaczna mniejszość. W takim wypadku nie chodzi nigdy o masowość. Natomiast syntezy ze spotkań jakie przez 10 miesięcy toczyły się w parafiach i w diecezjach, są ważną socjologiczną próbą opisu Kościoła w Polsce. Uzyskaliśmy narzędzie, które pokazuje co czują i jak widzą Kościół ci wierni, którzy poczuwają się do odpowiedzialności.
Dobrze, że pojawiły się też krytyczne uwagi, gdyż jest to dowód, że nikt niczego nie ukrywał. Nie należy się obawiać krytyki, tym bardziej kiedy pada ona z ust ludzi zaangażowanych w życie Kościoła. Zresztą inne badania pokazują dużą zbieżność z tym obrazem Kościoła, jaki pokazał diecezjalny etap synodu. Dowodzi to, że taki sposób rozmowy o Kościele był bardzo potrzebny.
Teraz ważne jest by nie zagubić tego etapu rozeznawania jaki się dokonał w Ludzie Bożym. Będzie to pomocny instrument kiedy przejdziemy do etapu decydowania. Przy czym musimy pamiętać by nie pomylić synodalności z kolegialnością. Synodalność to etap wzajemnego wysłuchiwania się, natomiast wiążące decyzje zapadać będą w sposób kolegialny wśród biskupów wraz z głową Kościoła, jaką jest papież.
A może już dziś w ramach Kościoła w Polsce warto jest wyciągnąć jakieś wnioski z tego głosu, jaki został przekazany w syntezach diecezjalnych i w syntezie krajowej?
To co dziś chciałbym zrobić, to włączyć do pracy w Kościele tych ludzi, których wyłonił proces synodalny, szczególnie na poziomie parafii i dekanatu. Mogą oni znacznie ożywić czy nawet uruchomić na nowo ciała synodalne jakie już istnieją w każdej diecezji czy parafii. Struktury te istniały, ale bardzo często były martwe.
Co konkretnie Ksiądz Kardynał ma na myśli?
W ten sposób możemy ożywić parafialne rady duszpasterskie i ekonomiczne oraz rady duszpasterskich w diecezjach. Zamierzam do tego wykorzystać ludzi, którzy ujawnili się przy synodzie. Po prostu chcę ich włączyć do tej pracy. Sądzę, że warto też podjąć tematy jakie uznane zostały za ważne podczas prac synodalnych . A wśród nich za najbardziej palące uznałbym np. obecność młodych w Kościele, rodzinę czy katechezę. Są to tematy, które powinny być przedmiotem poważnej refleksji.
Synod pokazał, że musimy się nauczyć w Kościele ze sobą rozmawiać i wzajemnie się wysłuchiwać. Tę synodalną metodę powinniśmy wykorzystać do podejmowania konkretnych tematów, a w ślad za tym do podejmowania decyzji, po wysłuchaniu opinii wiernych. Dalsze podążanie wspólną drogą synodalną jest bardzo potrzebne. Zachęcam, abyśmy wspólnie, wierni świeccy, duchowni i biskupi, podjęli ten sposób działania.
Jest jeszcze jeden istotny temat. Z wielu syntez synodalnych wynika, że świeccy mają poczucie, że nie są dostatecznie wysłuchiwani oraz, że Kościół w Polsce jest zbyt sklerykalizowany. Co ksiądz Kardynał na to?
Ja bym to rozszerzył mówiąc, że w Kościele jest podział na: My, Wy, Oni. My to duchowni, Wy to świeccy, a Oni, to ci co są poza obrębem oddziaływania Kościoła, bądź właśnie z niego odeszli. Bardzo często na synodzie zwracano uwagę na brak wysłuchiwania głosu świeckich. Na jednym ze spotkań w jakich uczestniczyłem przypomniano spotkanie proboszcza ze świeckimi z parafialnej rady duszpasterskiej i z rady ekonomicznej jakie się odbyło w sobotę. I tam księdzu przekazano stanowisko świeckich. Proboszcz się z tym zgodził, ale w poniedziałek podjął zupełnie inne decyzje. Formalnie ma do tego prawo, ale nie powinno to tak wyglądać.
Mam nadzieję, że ten synod nauczył nas choć trochę wzajemnie się słuchać. Ale potrzebny jest następny krok, aby w tych rzeczach, gdzie można wspólnie decydować, robić to razem. I to zadanie jest przed nami.